Na prowadzenie wyprowadził kielczan w 14. minucie Niko Kaczarawa. Po dośrodkowaniu Łukasza Kosakiewicza z rzutu rożnego, piłkę uderzał głową Oliver Petrak. Zmierzającą do bramki piłkę odbił Krzysztof Pilarz, ale wobec dobitki Gruzina tuż przy słupku był już bezradny.
Korona podwyższyła po przerwie, w 69. minucie. Na uderzenie z 15. metra zdecydował się Michael Gardawski, piłka odbiła się od pleców Kaczarawy i całkowicie zaskoczyła Pilarza. Decyzję o uznaniu tej bramki sędzia Piotr Lasyk podjął po analizie VAR, gdyż wydawało się, że zawodnik gospodarzy znajdował się na pozycji spalonej. Powtórki rozstrzygnęły te wątpliwości.
Arka zdołała jednak strzelić gola kontaktowego, który stawia tę drużynę w niezłej pozycji przed rewanżowym pojedynkiem. Błąd Radka Dejmka wykorzystał Luka Zarandia - gdynianin popędził na bramkę Korony, minął Adnana Kovacevicia i pokonał serbskiego bramkarza miejscowych Zlatana Alomerovicia. Był to jedyny w meczu celny strzał piłkarzy Arki, który jednak z nadzieją pozwala im myśleć o rewanżowym spotkaniu tych drużyn, które zaplanowano na 17 kwietnia.
We wtorek, w pierwszym półfinale, Górnik Zabrze zremisował z Legią Warszawa 1:1.
Korona Kielce - Arka Gdynia 2:1 (1:0)
Bramki: Nika Kaczarawa 2 (14, 70) - Luka Zarandia (80).