Liverpool ma przewagę, ale jeszcze nie może być pewny awansu. W ćwierćfinale Roma poniosła porażkę na Camp Nou 1:4 i wydawało się, że z drużyną Leo Messiego nie ma szans. A jednak wygrała w Rzymie 3:0 i dzięki golowi w Barcelonie awansowała do półfinału. Wtedy strzelił go Bośniak Edin Dżeko i w Liverpoolu również.
Teraz rzymianie są w podobnej sytuacji. Gdyby jeszcze raz wygrali 3:0, to oni zagraliby w finale, 26 maja w Kijowie. To mało prawdopodobne, ale możliwe. Liverpool grał świetnie kiedy miał piłkę i atakował. Kiedy Włosi przejęli inicjatywę, Anglicy nie byli już tak pewni siebie, popełniali błędy w obronie i stracili dwa gole w ciągu czterech minut.
Mecz stał na bardzo wysokim poziomie, mimo że rozgrywano go przy padającym deszczu. Bohaterem Anfield został nie pierwszy raz 26-letni Egipcjanin Mohamed Salah, którego dwa dni temu zawodowi gracze Premier League wybrali Piłkarzem Roku w Anglii. Egipcjanin strzelił dwie bramki, przy dwóch kolejnych podawał. Pierwszy gol był przepiękny i niewykluczone, że wygra jakąś klasyfikację na gola sezonu. Salah trafił z linii pola karnego w samo okienko. Piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Przy drugim golu popisał się spokojem, potrzebnym by przerzucić piłkę nad bramkarzem.
Salah dyskretnie cieszył się z goli, bo latem ubiegłego roku przeszedł do Liverpoolu właśnie z Romy. Klub przechodził kłopoty finansowe, a Anglicy zapłacili za Egipcjanina 37,5 mln funtów. Dziś sytuacja materialna Romy znacznie się poprawiła. Na Anfield Road rzymscy piłkarze wystąpili wreszcie z reklamą na koszulkach. Trzyletnia umowa z Qatar Airways przyniesie klubowi 40 mln euro.
Dwie bramki dla Liverpoolu zdobył też Brazylijczyk Roberto Firmino, a jedną Senegalczyk Sadio Mane, który prawdopodobnie wystąpi przeciw Polsce podczas mistrzostw świata w Moskwie.