Pep Guardiola przekonuje, że to jeden z najinteligentniejszych piłkarzy. Jego były asystent Mikel Arteta zwykł mawiać, że być może nie błyszczy na boisku, ale pozwala błyszczeć innym.
W tym sezonie Guendogan gra jednak tak, jakby chciał wyjść z cienia i pokazać, że też może być pierwszoplanową postacią. Gdy kontuzję leczył Sergio Aguero, wziął na siebie ciężar zdobywania bramek, dziś jest najlepszym strzelcem City i poważnym kandydatem do nagrody dla zawodnika roku w Anglii.
Zdobył już 16 bramek – to więcej niż przez pięć lat w Dortmundzie. Trafił tam w 2011 roku z Norymbergi – tuż po pierwszym mistrzostwie Borussii budowanej przez Juergena Kloppa, ale przed przegranym finałem Ligi Mistrzów z Bayernem, w którym wykorzystał karnego. To był piękny czas, grą rockowej kapeli – jak nazywano drużynę Kloppa – zachwycała się cała Europa.
Jak każdy chłopak urodzony w Gelsenkirchen, Guendogan marzył o występach w Schalke, ale rósł wolno, fizyczne niedoskonałości sprawiły, że nie widziano dla niego przyszłości. Szansę dostał w Bochum, a następnie w Norymberdze. Po odejściu Nuriego Sahina Borussia szukała dynamicznego środkowego pomocnika, a Klopp nie miał wątpliwości, że Guendogan będzie pasował do jego systemu.
Potomek tureckich imigrantów robił szybkie postępy, wkrótce po transferze do Dortmundu zadebiutował w reprezentacji Niemiec, a szef klubu Hans-Joachim Watzke deklarował, że nie sprzeda go za żadne pieniądze. Przez kilka lat udawało mu się dotrzymać słowa, w spełnieniu obietnicy pomagały trapiące piłkarza problemy zdrowotne. – Byłem przerażony. Nie wiedziałem, czy wrócę na boisko – opowiadał Guendogan po wyleczeniu urazu pleców, który wykluczył go z gry na ponad rok.