Legia ma niestabilny skład, nie ma stylu, jest w swoich poczynaniach bardzo przewidywalna, a kiedy przeciw Spartakowi zabrakło Artura Jędrzejczyka i Filipa Mladenovicia, okazało się, że nie ma też ducha walki. Nie było nikogo, kto mógłby ich zastąpić.
To, że podstawowym piłkarzem jest wciąż Bartosz Slisz, który nigdy nie grałby w silnej Legii coś mówi o jej poziomie. Przepłacani anonimowi zawodnicy, sprowadzani z zagranicy, muszą wraz ze swoimi agentami mieć poczucie, że Legia to jest taki fajny polski klub, gdzie dobrze płacą i mało kto zna się na piłce.
Czytaj więcej
Nie będzie wiosną pucharów w Warszawie. Po porażce 0:1 ze Spartakiem Moskwa Legia odpadła z Ligi Europy.
Rzucony na głęboką wodę z dnia na dzień trener Marek Gołębiewski jest szefem zbyt krótko, aby coś zbudować na gruzach, które pozostawił Czesław Michniewicz. Jego zapowiedzi, że ze Spartakiem Legia będzie grać ofensywnie (zwycięstwo dałoby jej awans i to dopiero byłoby zabawne) okazały się deklaracją bez pokrycia. Nie było w drużynie nikogo, kto mógłby zagrozić bramce Spartaka i goście osiągnęli cel.
Legia może teraz skoncentrować się na lidze i marcowym meczu o Puchar Polski z Górnikiem Łęczna w stolicy. W związku z katastrofalną sytuacją w ekstraklasie, Puchar Polski staje się ostatnią szansą na grę o europejskie puchary w przyszłym sezonie.