Związek trwał blisko trzydzieści lat. Pierwsza edycja gry, jeszcze pod szyldem FIFA International Soccer, trafiła na sklepowe półki tuż przed Bożym Narodzeniem w 1993 roku i dawała użytkownikom możliwość rozegrania meczu jedną z 48 drużyn w dwuwymiarowej rzeczywistości. Pudełko, które zawierało dyskietkę z grą, ozdobił Piotr Świerczewski walczący o piłkę z Anglikiem Davidem Plattem.
Dziś seria, której kolejne edycje sygnowane są numerem oznaczającym nadchodzący rok, to jedna z najpotężniejszych franczyz na rynku gier komputerowych. Firma Electronic Arts (EA), działająca pod marką EA Sports, zarabia dzięki niej miliardy dolarów. Każde wydanie, którego premierze towarzyszy potężna kampania z udziałem największych gwiazd - okładkę ozdabiali już Argentyńczyk Leo Messi, Portugalczyk Cristiano Ronaldo czy Francuz Kylian Mbappe - błyskawicznie trafia na szczyt listy przebojów.
Licznik bije w imponującym tempie. Firma w ubiegłym roku chwaliła się, że od momentu debiutu serii sprzedała już 235 mln kopii gry. Wyżej na liście gier-franczyz stoją tylko serie wśród użytkowników legendarne: Mario, Tetris, Call of Duty, Pokemon i Grand Thief Auto. Podobnie wyglądają notowania Minecrafta. FIFA na liście wyprzedza takie globalne hity, jak The Sims czy Need for Speed.
Teraz gra będzie musiała zmienić szyld. Dwuletnie negocjacje dotyczące przedłużenia umowy, na mocy której Światowa Federacja Piłkarska (FIFA) użycza swojej nazwy i zarabia - według informacji „New York Timesa” - 150 mln dolarów rocznie, zakończyły się fiaskiem. Mogliśmy to wyczytać już dwa tygodnie temu między wierszami oświadczenia, które wydał dyrektor wykonawczy EA Sports Cam Weber, chwaląc się jednocześnie doskonałymi wynikami nowej edycji gry, którą w ciągu kilku dni od premiery pobrało 9 mln ludzi.
Zlatan walczy o twarz