Pandemia postawiła piłkarski terminarz na głowie, ale pozwoliła też sprawdzić różne scenariusze na wypadek sytuacji kryzysowych. I przygotować się na pierwszy w historii mundial wciśnięty w trakcie sezonu.
Rok temu ligi kończyły się w wakacje, finały europejskich pucharów organizowano w pośpiechu w sierpniu, a chwilę później trzeba było już zaczynać nowe sezony. Liga Mistrzów grała co tydzień z jedną przerwą na mecze reprezentacji.
To był tylko prolog. 2021 rok wymagał jeszcze większej elastyczności. Trzeba było upchnąć przełożone Euro i Copa America, z czerwca na październik przesunąć finały Ligi Narodów, a w międzyczasie walczyć o mundial w Katarze.
Czytaj więcej
W niedzielę szlagier Legia–Lech, czyli spotkanie mistrza z liderem. Czy znów błyśnie Jakub Kamiński?
Ten wyścig toczy się w błyskawicznym tempie. W Europie po raz pierwszy odbywały się po trzy spotkania w jednym okienku. W Ameryce Południowej, gdzie nie ma podziału na grupy i dziesięć drużyn musi rozegrać ze sobą mecz i rewanż, o punkty rywalizowano jeszcze w nocy z czwartku na piątek.