Jedynego gola strzelił Karol Świderski, który dopadł do precyzyjnego dośrodkowania Mateusza Klicha. Chwilę później sędzia przerwał mecz, a piłkarze schowali się do szatni.
Nawet, jeśli piłkarze z Albanii dojrzeli do piłki na wysokim poziomie, co pokazało już pierwsze spotkanie w Warszawie, to ich kibicom do dorosłości bardzo daleko. Kiedy Polacy zaczęli się cieszyć, na ich głowy poleciały kubki po piwie. Francuski arbiter Clement Turpil wznowił grę po kilkunastu minutach, kiedy temperatura na trybunach opadła, a chuligani wrócili do zmysłów.
To było zwycięstwo okupiony piłkarskim cierpieniem. Polacy stawili czoła drużynie ułożonej i zmotywowanej, która w siedmiu ostatnich meczach o stawkę odniosła pięć zwycięstw bez straty gola.
Rywale grali agresywnie, atakowali naszych piłkarzy pressingiem i początkowo sprawiali wrażenie lepiej przygotowanych taktycznie - zupełnie jak w pierwszym meczu. Nie owocowało to jednak groźnymi akcjami, Polacy bronili odpowiedzialnie. Temperatura w polu karnym rosła rzadko, Wojciech Szczęsny przez cały mecz nie miał okazji się wykazać.
Polacy potrzebowali czasu, żeby przejąć kontrolę nad meczem. Liderem zespołu był Piotr Zieliński, który w pierwszej połowie jako jedyny nie hamował gry, tylko pchał ją do przodu.