Spotkania z Anglikami zawsze są emocjonujące i tak też było tym razem. Tyle, że emocje nie miały wiele wspólnego z poziomem gry. Leicester okazał się najsłabszą drużyną angielską, jaka przy Łazienkowskiej mierzyła się z Legią o punkty. Wygrywał tu Manchester United, a Blackburn, jako aktualny mistrz Anglii, przegrał, jak Leicester teraz - 0:1.
Manchester miał Marka Hughesa, Lee Sharpe’a i Neilla Webba. Atak Blackburn tworzyła para legendarnych napastników Alan Shearer - Chris Sutton. Leicester zawodników tej klasy nie miał.
W dodatku Brendan Rodgers, cieszący się opinią jednego z najlepszych trenerów na Wyspach Brytyjskich, o czym świadczą trofea, zdobyte z Celtikiem Glasgow i Leicester, aktualnym posiadaczem Pucharu Anglii, nie docenił możliwości Legii. Nie wystawił przeciw niej najsilniejszego składu, uważając widocznie, że nawet ci słabsi dadzą sobie radę. Kiedy wreszcie w ostatnich minutach weszli ci lepsi, z Jamesem Maddisonem i Jamie Vardy’m włącznie, było już za późno.
Kibice Legii Warszawa podczas meczu z Leicester City
Legia miała tym razem pomysł na grę. Zaatakowała od pierwszych minut i kiedy dwukrotnie piłka przeleciała za plecami jednego z trzech obrońców Caglara Soyuncu, a do środka podawał ją Mattias Johansson, widać było, że prostopadłe podania będą sprawiały trójce obrońców kłopot.