Miał zostać w Juventusie, a za rok przejść do Paris Saint-Germain, by stworzyć atak marzeń z Leo Messim i Neymarem. Później internet obiegła informacja, że Turyn opuści już teraz, by podpisać kontrakt z Manchesterem City. I w Manchestrze Cristiano Ronaldo rzeczywiście wylądował – ale nie w budowanej przez szejków maszynie do wygrywania, tylko w starającym się odzyskać blask United, w którym sięgał po pierwsze ważne trofea.
O tym, że nie dołączy do City, miała według włoskich mediów zadecydować telefoniczna rozmowa z Pepem Guardiolą. „Jeśli tu przyjdziesz, to spróbujemy jakoś razem żyć, ale nie mogę ci niczego zagwarantować" – zdaniem dziennika „Repubblica" takie słowa od trenera usłyszał Ronaldo. I znając portugalskiego gwiazdora, musiał poczuć się bardzo urażony.
Guardiola od początku nie był zwolennikiem tego transferu. Na sprowadzenie Ronaldo naciskać miał właściciel klubu szejk Mansour, podrażniony tym, że Katarczykom z PSG udało się pozyskać Messiego. Ci, którzy zacierali ręce na pojedynki obu gwiazdorów w Lidze Mistrzów (City trafili do jednej grupy z PSG), muszą uzbroić się w cierpliwość. Może do takiego spotkania dojdzie na dalszym etapie rozgrywek.
Mentalność zwycięzcy
Cristiano wraca do United po 12 latach. Odchodził jako kandydat na gwiazdę i najdroższy zawodnik świata, przychodzi jako bóg futbolu i pięciokrotny zdobywca Złotej Piłki. Wciąż głodny sukcesów. Trzy lata spędzone we Włoszech nie zaspokoiły jego sportowych ambicji. Nie udało się podbić Champions League, a rywalizacja w Serie A nie wyzwala aż takich emocji jak gra w Premier League. Dlatego Ronaldo miał się zgodzić na sporą obniżkę pensji.
Jeśli wierzyć przeciekom, będzie otrzymywał 385 tys. tygodniówki (w Juve dostawał równowartość 500 tys.), a i tak będzie najlepiej opłacanym piłkarzem United (David de Gea pobiera 375 tys.). Pierwszy mecz po powrocie rozegrać może 11 września, gdy Czerwone Diabły podejmą Newcastle.