Przed pierwszym gwizdkiem było wiadomo, że zwycięzca tego spotkania uzyska awans na mistrzostwach Europy, a jeśli mecz zakończy się remisem, to jedna z drużyn zagra w barażach - remis do 2:2 premiował Biało-Czerwonych, 3:3 lub wyższy - Czechów.
Pierwsze minuty Polacy przespali. Już w 40. sekundzie Radim Záruba w znakomitej okazji na otwarcie wyniku przeniósł piłkę nad bramką. 20 sekund później w poprzeczkę przymierzył David Drozd. Skuteczny za to był kończący reprezentacyjną karierę Jan Janovský, który w 3. minucie z dystansu zaskoczył Łukasza Błaszczyka. To obudziło zespół Błażeja Korczyńskiego, który rozpoczął okres koncertowej gry. Po wysokim pressingu i przechwycie Patryka Hołego w 5. minucie wyrównał Krzysztof Elsner. Po połowie pierwszej części gry było już 2:1, po aucie, sprytnie wykonanym przez Michała Kubika. W po kolejnych dwóch minutach Polacy prowadzili już różnicą dwóch trafień, gdy na listę strzelców wpisał się Michał Marek.
Do szatni drużyny schodziły jednak znów przy remisie, po golach Davida Drozda po stałym fragmencie gry i szczęśliwym uderzeniu z dystansu Tomáša Koudelki. Na dodatek po pięciu minutach drugiej połowy Bartłomieja Nawrata, który po przerwie zmienił między słupkami Błaszczyka, zaskoczył dobrze znany w Polsce Michal Seidler. Ale w ledwie pół minuty Polacy znów wyszli na prowadzenie, po dwóch golach Sebastiana Leszczaka.
Gospodarze utrzymywali się na prowadzeniu, mimo coraz silniejszych ataków rywali i groźnych strzałów. Plany na odrobienie straty popsuł Czechom na trzy i pół minuty przed końcem bramkarz Lukáš Němec, który w polu karnym znokautował Tomasza Kriezela. Z rzutu karnego hat-tricka skompletował Leszczak, a po chwili, po fatalnej pomyłce Tomáša Vnuka, na 7:4 trafił Tomasz Lutecki. W odpowiedzi trener Tomáš Neumann wycofał golkipera, ale tylko raz Rešetár wpisał się na listę strzelców. Wynik ustalił zaś strzałem głową Leszczak.
Mistrzostwa Europy odbędą się w 2022 roku w Holandii. Po raz pierwszy w turnieju weźmie udział 16 zespołów.