Beenhakker był konsekwentny. Postawił w większości na tych samych zawodników, których próbował na zgrupowaniu na Cyprze i po raz drugi się nie zawiódł.
Luty Polacy rozpoczęli od zwycięstwa nad Finlandią 1:0, a zakończyli pokonaniem Estonii 2:0. W porównaniu z tamtym spotkaniem w drużynie zaszły tylko trzy zmiany, konieczne ze względu na kontuzje. Na prawej obronie Marcina Kusia zastąpił Mariusz Pawelec, na prawej pomocy Wojciecha Łobodzińskiego – Kamil Grosicki, a w ataku Pawła Brożka – Radosław Matusiak.
Polacy grali dość dobrze, ale byli nieskuteczni. W 14. minucie, po doskonałym podaniu Łukasza Garguły, Matusiak strzelił prosto w bramkarza. Kilka minut później jego akcję wykończył Marek Zieńczuk.
Te zagrania mogły się podobać, ale było ich mało. Ważne jednak, że brały się z aktywnej postawy naszych zawodników. Jedyny gol w tej części gry był kopią tego, który padł w meczu przeciw Finlandii. I tam, i tu, z rzutu wolnego, niemal z tego samego miejsca boiska, kilkanaście metrów za polem karnym, dośrodkowywał Garguła. Na Cyprze gola głową strzelił Adam Kokoszka, a teraz nogę przystawił Matusiak.
Polacy grali lepiej z każdą minutą i kiedy odnosiło się wrażenie, że następne gole są tylko kwestią czasu, trener przeprowadził cztery zmiany naraz, bo po to powołał zawodników, żeby ich sprawdzić.