Real wypadł na zakręcie

Po Milanie z rozgrywkami pożegnała się kolejna Iegenda: Real już czwarty raz z rzędu nie dostał się do ćwierćfinału. W Madrycie, tak jak w pierwszym meczu w Rzymie, przegrał z Romą 1:2. Hiszpanom została w LM już tylko Barcelona

Aktualizacja: 06.03.2008 02:54 Publikacja: 05.03.2008 22:35

Raul długo nie mógł pogodzić się z porażką

Raul długo nie mógł pogodzić się z porażką

Foto: AFP

We wtorek odpadł klub z siedmioma Pucharami Europy. Dzień później jedyny, który ma ich w kolekcji jeszcze więcej: dziewięć. Najciekawsze, że – sądząc po ich obecnej formie – Liga Mistrzów nie będzie bez tych drużyn ani trochę uboższa. Arsenal zamiast Milanu, Roma zamiast Realu to zwycięstwo ładnego futbolu i odwagi. Tak można zresztą powiedzieć o niemal wszystkich ćwierćfinalistach.

Nawet Chelsea wywalczyła sobie wczoraj miejsce w kolejnej rundzie szaleńczymi atakami, a nie czekaniem na błąd rywali z Olympiakosu. Jedynie Schalke dostało awans w nagrodę za przeszkadzanie. Robiło to w Porto skutecznie aż do finału w serii rzutów karnych, gdy Manuel Neuner obronił dwa strzały.

„Znów wystarczył pierwszy ostrzejszy zakręt, by Real wypadł” – napisał po meczu z Romą komentator „El Pais”. Trudno się dziwić, że wypadł, skoro w tym pojeździe mimo kolejnych transferów, zmian trenerów i koncepcji, części wciąż są znacznie lepsze od całości. Mistrz Hiszpanii ma kilku wybitnych piłkarzy, ale w trudnych chwilach każdy z nich jest zwykle zdany tylko na siebie i własne pomysły.

Zadziwiające, że drużyna, na którą wydano gigantyczne pieniądze, ma takie problemy ze zbudowaniem akcji, która wymagałaby więcej niż trzech podań. W meczu z Romą większość piłkarzy Realu sprawiała wrażenie, jakby grała na nieswojej pozycji. Robinho był wytrącony z rytmu, Guti gdzieś się zgubił, Julio Baptista wprawdzie dwukrotnie był bliski strzelenia gola (raz piłka zatrzymała się na poprzeczce, raz na rękach bramkarza Doniego), ale można było po nim oczekiwać więcej. Do tego w obronie tykały dwie bomby zegarowe, Pepe i Gabriel Heinze, które w końcu eksplodowały jedna po drugiej.

W przypadku Heinze to była właściwie cała seria wybuchów: złych decyzji, interwencji nie w porę. Gdy Rodrigo Taddei w 73. minucie po dośrodkowaniu Maksa Tonetto zdobywał bramkę na 1:0, najważniejszą w tym meczu, Heinze zamiast wyskoczyć, właśnie się schylał. Pepe w ogóle nie było już na boisku, bo trzy minuty wcześniej za kolejny faul (tym razem za powalenie przy linii końcowej Mirko Vucinicia) dostał drugą żółtą kartkę.

Roma nie ma pieniędzy Realu, ale ma trenera Luciano Spallettiego. On wiedział, że przychodzi do drużyny, której nie stać na wielkie transfery, więc od trzech lat buduje ją z tego, co zastał albo co udało się kupić w promocji.

Francesco Totti był w Romie zawsze, podobnie Daniele De Rossi, uparcie rozbijający wczoraj ataki Realu, i Alberto Aquilani, który raz trafił w poprzeczkę bramki Ikera Casillasa, a raz zmusił go do znakomitej interwencji. Za Taddeia, strzelca pierwszej bramki, Roma nie zapłaciła nic, za Manciniego też, a za Vucinicia, który strzelił w Madrycie gola na 2:1, a wcześniej też raz trafił w poprzeczkę – śmieszne jak na standardy Serie A 3,3 mln euro. I taka drużyna wczoraj zagrała na nosie piłkarzom najbogatszego klubu świata. Christian Panucci, który asystował przy drugim golu, powiedział niedawno w jednym z wywiadów, że Spallettiemu zajęło trzy lata nauczenie piłkarzy wszystkich swoich pomysłów taktycznych i trzeba by trzech lat, żeby wytłumaczyć, jak Roma gra. Ten wir podań i zmian pozycji, obracający się wokół Tottiego, powalił Real dwa tygodnie temu, a teraz ponownie w Madrycie.

Tyle że tym razem w dość niespodziewany sposób: obydwa gole dla Romy padły po dośrodkowaniach i uderzeniach głową, a to drużyna, która piłkę odrywa od ziemi tylko wtedy, gdy już nie ma innego wyjścia.

63 gole - tyle zdobył ich w europejskich rozgrywkach pucharowych napastnik Realu Madryt Raul. Wczoraj wyrównał on rekord Filippo Inzaghiego z AC Milan

Real odpowiedział jednym golem Raula na 1:1, zresztą strzelonym ze spalonego, i desperackimi atakami w ostatnich 15 minutach. Ale nawet one skończyły się tylko kolejnym błędem w obronie i rozstrzygającą bramką Vucinicia.

Olympiakos z Michałem Żewłakowem w obronie nie stawił Chelsea w Londynie żadnego oporu. Stracił trzy gole, a mógł dwa razy więcej. Już po 25 minutach przegrywał 0:2, sam na bramkę rywali pierwszy raz strzelił dopiero po godzinie.

Najdłużej walczyły Porto i Schalke. Gospodarze odrobili straty z pierwszego meczu (0:1) dopiero w 86. minucie, gdy już grali w dziesiątkę po wyrzuceniu z boiska Fucile. Dogrywka niczego nie zmieniła, a w serii rzutów karnych bramkarz Neuner wygrał pojedynki z Lisandro Lopezem i Bruno Alvesem. Niemcy będą mieli jeden klub w ćwierćfinałach, podobnie jak Hiszpania i Włochy. Potęgą jest Anglia: Manchester, Arsenal i Chelsea już awansowały, a Liverpool zapewne dokona tego w najbliższy wtorek w przesuniętym o tydzień rewanżu z Interem.

• Real Madryt – AS Roma 1:2 (0:0).

Dla Realu: Raul (75); dla Romy: Taddei (73), M. Vucinic (90). Czerwona kartka: Pepe (Real, 71). Pierwszy mecz 1:2. Awans: Roma.

• Chelsea – Olympiakos Pireus 3:0 (2:0). Bramki: M. Ballack (5), F. Lampard (25), S. Kalou (48). 0:0. Awans: Chelsea.

• FC Porto – Schalke 04 1:0 (1:0), karne 1-4. Bramka: L. Lopez (86). Czerwona kartka: Fucile (Porto, 82). 0:1. Awans: Schalke.

• Mecz Inter Mediolan – Liverpool odbędzie się 11 marca. W pierwszym było 2:0 dla Liverpoolu.

We wtorek odpadł klub z siedmioma Pucharami Europy. Dzień później jedyny, który ma ich w kolekcji jeszcze więcej: dziewięć. Najciekawsze, że – sądząc po ich obecnej formie – Liga Mistrzów nie będzie bez tych drużyn ani trochę uboższa. Arsenal zamiast Milanu, Roma zamiast Realu to zwycięstwo ładnego futbolu i odwagi. Tak można zresztą powiedzieć o niemal wszystkich ćwierćfinalistach.

Nawet Chelsea wywalczyła sobie wczoraj miejsce w kolejnej rundzie szaleńczymi atakami, a nie czekaniem na błąd rywali z Olympiakosu. Jedynie Schalke dostało awans w nagrodę za przeszkadzanie. Robiło to w Porto skutecznie aż do finału w serii rzutów karnych, gdy Manuel Neuner obronił dwa strzały.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?