Była druga minuta doliczonego czasu gry, gdy do piłki ustawionej na 25. metrze podszedł Cristiano Ronaldo. Rui Patricio dał się nabrać, zrobił krok nie w tę stronę co trzeba i Manchester United wyszedł na prowadzenie. Ronaldo rozłożył bezradnie ręce, jakby chciał pokazać, że tak naprawdę nie chciał strzelić gola i wyeliminować z Ligi Mistrzów Sportingu Lizbona – klubu, w którym przed laty na dobre rozwinął skrzydła.
Chwilę później sędzia zagwizdał po raz ostatni i jeszcze zanim Ronaldo pobiegł przepraszać bramkarza rywali za krzywdę, jaką mu wyrządził, odebrał gratulacje i podziękowania od Tomasza Kuszczaka. Polski bramkarz, który zrobił błąd przy straconym golu, wiele mu zawdzięcza. To, że Manchester wygrał, chociaż przecież nie musiał, bo awans zapewnił sobie już wcześniej, jest zasługą genialnego Portugalczyka. A że z 0:1 zrobiło się 2:1 jest szansa, że dzisiejsze gazety rozpływać się będą nad świetną formą piłkarzy Aleksa Fergusona, a nie nad tym, jak słabo w bramce zaprezentował się Kuszczak.
Szyderstwa, na jakie pod adresem Polaka pozwalał sobie Tom Lutz komentujący spotkanie dla „Guardiana”, skończyły się dopiero po zwycięskim golu. Od 21. minuty, kiedy źle ustawiony bramkarz Manchesteru dał się zaskoczyć Ablowi strzałem spod linii bocznej, Kuszczak był głównym winowajcą kiepskiej postawy całej drużyny. „Z naszych wyliczeń wynika, że 19-letni bramkarz Sportingu lepszy jest od Polaka o jakieś 786 procent. Policzki Polaka płonęły ze wstydu, jak u ucznia, który został przyłapany przez nauczyciela, kiedy robił brzydkie rzeczy na zapleczu laboratorium fizycznego” – pisał „Guardian”.
Brzydkie rzeczy Polak robił niejeden raz, bo niepewnie interweniował nawet w mało groźnych sytuacjach. Wydaje się, że nadeszły dla niego ciężkie dni, bo przecież po ostatnim zgrupowaniu reprezentacji Polski bardzo oddalił się od wyjazdu na mistrzostwa Europy. Wystarczy, że nowy klub znajdzie Wojciech Kowalewski, a bramkarz Manchesteru United zajmie czwartą pozycję w hierarchii Leo Beenhakkera.
Manchester jako jedyna drużyna wygrała wszystkie pięć meczów w Lidze Mistrzów, awans z drugiego miejsca zapewniła sobie Roma, która zgodnie z oczekiwaniami ograła w Kijowie Dynamo aż 4:1. Strzelając dwa gole, Mirko Vucinić przekonał, że rzymianie mogą wygrywać nawet bez swojej największej gwiazdy Francesco Tottiego, który przez lata skutecznie przekonywał wszystkich, że jest dla drużyny „tym niezbędnym”. Grę w fazie pucharowej zapewniła sobie także druga drużyna z Serie A – Inter Mediolan, łatwo wygrywając z Fenerbahce 3:0. Emocje były na innych stadionach.