„L’Equipe” nazywa taki zestaw drużyn „piekielnym” i przyznaje, że Francja stała się ofiarą nielogicznego podziału koszyków. O pechu wspomina holenderski „De Telegraaf”, a „De Volkskrant” z ironią pisze o „fantastycznej grupie śmierci”.
Włoska prasa zaznacza, że ich reprezentacja trafiła na najmocniejszych rywali. „La Gazzetta dello Sport” próbuje poprawić nastroje, wskazując jako przykład postawę trenera Roberto Donadoniego, który wiadomość o kolejnym pojedynku z Francuzami przyjął ze spokojem. „Corriere della Sera” przypomina, że to Włosi są mistrzami świata i nie muszą się nikogo obawiać. „La Repubblica” przewiduje, że mecze w Zurychu i Bernie będą prawdziwą ucztą dla kibiców i radzi, by wyłączyć telewizory podczas spotkań innych grup, „chyba że ktoś zamierza oglądać Rosję, która przyjedzie na Euro po samobójstwie Anglii, lub Austrię zajmującą 91. miejsce w rankingu FIFA”. Na starcie jedna z wielkich ekip będzie musiała wrócić do domu. „To najgorsze, co może się przydarzyć. Straci na tym widowisko” – komentuje gazeta. Tylko Rumuni próbują zachować zimną krew, a dobry humor nie opuszcza ich selekcjonera. Victor Piturca zażartował nawet, że znaleźli się w łatwej grupie i nie powinni mieć problemów z pokonaniem pozostałych zespołów. Po chwili, już na poważnie, przyznał, że jest najtrudniejsza, ale jednocześnie najciekawsza. Rumuni nie mają nic do stracenia, wielokrotnie potrafili pokrzyżować plany wyżej notowanym przeciwnikom, ale tym razem awans do fazy pucharowej może się okazać zadaniem niemożliwym do wykonania. Grecy podkreślają, że trener Otto Rehhagel wygrał los na loterii. Obrońcy tytułu zmierzą się z Rosjanami, Szwedami oraz Hiszpanami, którzy widzą już swoich piłkarzy w ćwierćfinale. „As” porównuje nawet poziom grupy do tej z ostatniego mundialu, gdy przyszło im grać z Ukrainą, Tunezją i Arabią Saudyjską.
Brytyjskie media nie poświęcają wiele uwagi mistrzostwom Europy. Dla angielskich kibiców zainteresowanie turniejem w Austrii i Szwajcarii skończyło się w momencie porażki z Chorwacją na Wembley. „Guardian” pisze jedynie o niewesołej minie trenera Francuzów Raymonda Domenecha w chwili poznawania kolejnych rywali.