W ćwierćfinale zobaczymy aż trzy dwumecze z udziałem drużyn, które wcześniej nigdy się nie spotkały w Lidze Mistrzów: Arsenal – Liverpool, Chelsea – Fenerbahce i Barcelona – Schalke. Za to w czwartym zmierzą się rywale wpadający na siebie ostatnio przy każdej okazji: Roma i Manchester.
Gdy w piątek w Nyonie były bramkarz ZSRR Rinat Dasajew wyciągnął kartkę z napisem „AS Roma”, a chwilę po niej wylosował Manchester United, w sali słychać było szmer jak po udanym żarcie.
Reprezentujący United Ken Ramsden uśmiechnął się najszerzej i miał swoje powody. Rok temu jego piłkarze awansowali do półfinału po pamiętnym zwycięstwie 7:1 nad Romą na Old Trafford (pierwszy mecz wygrał wicemistrz Włoch 2:1). Gdy jesienią oba kluby spotkały się ze sobą w grupie F, też górą był Manchester: zwyciężył 1:0 u siebie, zremisował 1:1 na wyjeździe.Roma znów trafia na Manchester po wyeliminowaniu w poprzedniej rundzie faworyzowanego rywala (rok temu Lyon, teraz Real) i znów pierwszy mecz będzie musiała zagrać u siebie. Niby nic dwa razy się nie zdarza, ale wysłannik rzymskiego klubu, widząc wyniki losowania, spojrzał tylko w górę, jakby spodziewał się stamtąd jakiejś pomocy. Bardziej przerażoną minę miał jedynie działacz Schalke, gdy się okazało, że na drodze jego drużyny stanie Barcelona.
W ćwierćfinale znalazły się cztery kluby z Premiership i przy losowaniu bez rozstawienia było bardzo prawdopodobne, że przynajmniej jedna para będzie angielska. Wypadło na finalistów LM w dwóch ostatnich sezonach Arsenal i Liverpool.
Kiedy w ostatnich dniach przez brytyjskie media przetaczała się dyskusja na temat „lepiej wylosować w ćwierćfinale rywala z Anglii czy nie”, najmądrzej wypowiedział się Edwin van der Sar. – Liga Mistrzów to podróż. Jedziesz na lotnisko, lądujesz w innym kraju, grasz w zupełnie innej scenerii niż ta, którą masz na co dzień – mówił bramkarz Manchesteru. Patrząc w ten sposób, można powiedzieć, że los i tak był uprzejmy dla Arsenalu, bo oszczędził mu dwumeczu z Chelsea, czyli podróżowania z jednej dzielnicy Londynu do drugiej. Za to w ciągu tygodnia lider Premiership będzie musiał zagrać z Liverpoolem aż trzy razy, bo między meczami w LM 2 i 8 kwietnia drużyny te zmierzą się w Londynie o punkty w Premiership.