W przypadku gdy ustawionych meczów było nie więcej niż sześć, karą będzie grzywna do 300 tysięcy i odjęcie do 10 punktów, a jeśli klub odmówi współpracy z Wydziałem Dyscypliny – degradacja o jedną klasę, grzywna, i pozbawienie punktów. Przy czym dobrowolne poddanie się karze oznacza, że klub przed złożeniem takiego wniosku musi wyrzucić wszystkie osoby, które były w korupcję zamieszane oraz wykupić ogłoszenie w poczytnym dzienniku, w którym przeprosi za to, co było, obieca poprawę i zwalczanie korupcyjnego zła w przyszłości.
Ale wyliczenie kar to tylko 1,5 strony z pięciu, na których mieści się projekt uchwały „o zasadach karania przez organy dyscyplinarne PZPN za przewinienie dyscyplinarne przekupstwa sportowego i związane z nim inne przewinienia dyscyplinarne”. Te pięć kartek, których treść jako pierwsza ujawniła strona gazeta. pl, zapisał zespół utworzony przez PZPN i zaproszoną do prac spółkę Ekstraklasa SA. Wpólny projekt powstawał przez dwa tygodnie, był gotowy na kilka dni przed zatrzymaniem Dariusza Wdowczyka. Nawet jeśli teraz zostanie zmieniony nie będą to zmiany radyklane bo betonowi działacze związku utrąciliby taką uchwałę na zjeździe.
Zespół liczył kilkanaście osób, podzielonych na trzy grupy. Nazwano je roboczo „Przeszłość”, „Teraźniejszość” i „Przyszłość”, a ich skład był tak wymieszany, by przedstawiciele PZPN patrzyli na ręce osobom przysłanym przez Ekstraklasę i odwrotnie. Spierano się m.in. o wysokość grzywien, liczbę punktów, ale najgoręcej było w grupie „Przeszłość”, która pisała preambułę uchwały.
Preambuła jest wyniosła, ostra i zupełnie niepodobna do tego, co dotychczas o korupcji mówili działacze PZPN. Pełno tu bicia się w piersi, przyznawania do zaniedbań, do przymykania oczu na korupcję i niemocy, z której świat futbolu wyrwały dopiero organy ścigania. Można tu przeczytać, że manipulowanie meczami stało się nieodłącznym elementem kultury piłkarskiej, a przyczyną jest m.in. niski poziom etyczny części środowiska i brak odpowiednich rozwiązań ze strony PZPN. I tak dalej, aż do skierowanej do kibiców prośby o wybaczenie i kredyt zaufania na przyszłość. Preambułę pisał przede wszystkim Robert Zawłocki, młody prawnik z Wydziału Dyscypliny, zwolennik ostrego karania klubów i krytyk PZPN. Jego zapędy hamował m.in. Zbigniew Koźmiński, rzecznik związku. – W pewnym momencie Koźmiński nie wytrzymał. „To może dopiszmy tu jeszcze: A teraz wszyscy wstają i śpiewają „J... ć, j... ć PZPN” – opowiada jeden z członków zespołu.
Najwięcej wątpliwości budzi jednak część „Teraźniejszość”, czyli wspomniany już taryfikator kar. Redagowali go Adam Gilarski, Krzysztof Malinowski, były szef WD, dziś kierujący Trybunałem Piłkarskim, prawnik Lecha Poznań i członek rady nadzorczej Ekstraklasy Jacek Masiota, wiceprezes PZPN Jerzy Engel oraz Zbigniew Zawartka z Wisły Kraków.
Pytań co do zaproponowanych rozwiązań jest wiele, zaczynając od najważniejszego: czy dzisiaj, kilka dni po zatrzymaniu Dariusza Wdowczyka, abolicja to jest ten pomysł, którego nasza piłka najbardziej potrzebuje. – Nie chcę mówić, czy to abolicja, czy moratorium na degradowanie klubów. To jest po prostu jakaś droga wyjścia z sytuacji, w której się znaleźliśmy. Bo dzisiejsza niepewność, kto będzie grał w lidze, w przyszłym sezonie odstraszy tych, którzy chcieliby w ekstraklasę zainwestować – mówi Andrzej Rusko.