Liverpool i Chelsea po raz trzeci w ostatnich latach grają ze sobą w półfinale Ligi Mistrzów. Do tej pory dwukrotnie lepsi byli "The Reds", którzy w 2005 roku zdobyli Puchar Europy. Tym razem to jednak Chelsea jest bliżej finału, w którym nigdy jeszcze nie grała.
Pierwsza połowa to zacięty bój o każdą piłkę, dużo typowo brytyjskiego siłowego futbolu i dobra postawa obu formacji obronnych. Szczelna defensywa po obu stronach boiska spowodowała, że kibice na Anfield Road musieli aż do 43. minuty czekać na pierwszą bramkę. Dopiero wtedy Dirk Kuyt zdołał wyjść na czystą pozycję w polu karnym rywali i posłał piłkę między nogami Petra Cecha do bramki Chelsea.
W drugiej części niewiele się zmieniło. Obydwie drużyny nadal zacięcie walczyły i wiele wskazywało na to, że to Liverpool znów będzie bliżej finału. Podopieczni Rafaela Beniteza skutecznie bronili jednobramkowego prowadzenia i gdy sędzia doliczył do meczu cztery minuty, myśleli już tylko o tym, aby przetrwać ten czas i zacząć przygotowania do rewanżu.
Chelsea zdołała jednak pokazać, że potrafi grać do końca. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego jeszcze raz zaatakowała lewą stroną, a dośrodkowanie Salomona Kalou trafiło wprost na głowę obrońcy Liverpoolu Johna Arne Riise, który zamiast wybić piłkę w kierunku środka boiska, skierował ją wprost do swojej bramki. Zaskoczony Pepe Reina nie zdążył zareagować, dzięki czemu "The Blues" wywieźli z Liverpoolu remis i to oni 30 kwietnia na Stamford Bridge w Londynie będą faworytami.
Liverpool: