Dzieło Franka Rijkaarda zakończone. Barcelona drugi rok z rzędu nie zdobędzie żadnego trofeum. Półfinał Ligi Mistrzów z Manchesterem United przegrała zasłużenie, mimo że od kilku tygodni koncentrowała się tylko na tym dwumeczu, odpuszczając walkę o mistrzostwo Hiszpanii.
Rijkaard nauczył swoich piłkarzy przede wszystkim powtarzania hasła: „Europa to co innego”. Podkreślał, że chociaż w Primera Division jego drużynie zupełnie się nie układa, to w Lidze Mistrzów nie przegrała dotąd żadnego spotkania, a do awansu do półfinału wystarczy jeden gol wbity na Old Trafford.
Manchester nie lubi jednak tracić bramek na własnym boisku, za to w tym sezonie uwielbia je zdobywać. Żadna inna drużyna w Europie nie może pochwalić się 74 golami w rozgrywkach ligowych.
Mecz zapowiadano jednak głównie jako starcie dwóch gigantów młodego pokolenia: Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Ronaldo na liście najlepiej zarabiających piłkarzy świata jest czwarty, natomiast Messi zajmuje jedno miejsce wyżej. 19-letni Argentyńczyk może już pochwalić się kontraktami z takimi firmami jak Adidas, Pepsi czy Microsoft, i we wtorek, jako jedyny gracz Barcelony, pokazał, że warto dalej w niego inwestować.
Messi najpierw próbował skopiować akcję, jaką popisał się Diego Maradona w finale mistrzostw świata w 1986 roku, później starał się powtórzyć wyczyn Michaela Owena z mundialu w 1998 roku. Dryblował, brał na siebie jednocześnie rozegranie i wykańczanie akcji, jednak nie miał wsparcia w kolegach.