Skandal wybuchł trzy dni przed ostatnią kolejką ligową decydującą o mistrzostwie Włoch.
Domenico Brescia (55 lat) jest jednym z rezydentów najpotężniejszej włoskiej mafii, kalabryjskiej ndranghety, w Mediolanie. Rozprowadza kokainę i dlatego założono mu podsłuch. Poza tym ma wytworny sklep i zakład krawiecki pod Mediolanem, gdzie od lat garnitury szyją sobie m.in. najelegantszy trener Serie A Roberto Mancini, mistrz świata Marco Materazzi czy kapitan Interu Javier Zanetti. Brescia, zagorzały kibic Interu, jest od lat stałym gościem trybuny honorowej na San Siro i ośrodka treningowego Pinetina.
Jak wynika z podsłuchanych rozmów, gangster był również pośrednikiem gwiazd i trenerów Interu przy kupnie domów, luksusowych samochodów, biżuterii czy zegarków. Nie przeszkadzało im, że Brescia był już karany za związki z mafią, współudział w morderstwie, handel narkotykami i napad.
Treść i ton rozmów były bardzo przyjazne, a nawet intymne. W jednej z nich Mancini pytał, co będzie ze zbiegłym za granicę i wydanym Włochom przez władze francuskie Daniele Bizzotero, wspólnikiem Brescii. Gdy się dowiedział, że Bizzotero za mafijną działalność dostanie przypuszczalnie sześć – osiem lat więzienia, skomentował: „A mówiłem mu, żeby nie uciekał, lecz spokojnie czekał we Włoszech na amnestię”. Policja wie, że Mancini rozmawiał z ukrywającym się Bizzotero najpierw w Monte Carlo, a potem w Paryżu.
Mancini i jego piłkarze doskonale więc zdawali sobie sprawę, z kim mają do czynienia. Prokuratura zapewnia jednak, że nie prowadzi przeciw nim żadnego śledztwa, bo z podsłuchanych rozmów nie wynika, by popełnili jakiekolwiek przestępstwo czy kupowali kokainę. Skandal jest jednak ogromny, a na dodatek wybuchł w bardzo niewygodnym dla Interu momencie, bo tuż przed decydującym o tytule niedzielnym meczu z Parmą. Naturalnie pojawiła się już spiskowa teoria, że za ujawnieniem skandalu stoi kibic Romy mającej tylko punkt straty do Interu.