Reklama
Rozwiń

Budziły nas gwizdy

Hiszpania - Włochy 0:0, 4:2 w rzutach karnych. To był zdecydowanie najnudniejszy ćwierćfinał. Mistrzowie świata odpadli i poza Italią chyba nikt po nich nie płacze

Aktualizacja: 23.06.2008 05:41 Publikacja: 23.06.2008 03:43

Hiszpański bramkarz Iker Casillas

Hiszpański bramkarz Iker Casillas

Foto: Reuters

Hiszpanie mogli wyjść na boisko sparaliżowani. 22 czerwca 1986 roku przegrali po rzutach karnych z Belgią w ćwierćfinale mistrzostw świata, 22 czerwca 1996 roku przegrali z Anglią w ćwierćfinale mistrzostw Europy, 22 czerwca 2002 roku przegrali na mistrzostwach świata z Koreą, a jakże – w ćwierćfinale.

Wczoraj dochodziła jeszcze świadomość, że ostatni raz udało im się pokonać Włochów w meczu o stawkę 88 lat temu, na igrzyskach olimpijskich w Antwerpii. Później odbijali się od ściany. Koszmary poszły już jednak w zapomnienie. Hiszpania potrafiła grać po włosku i w półfinale zmierzy się z Rosją. To powtórka pierwszego meczu grupowego, w którym piłkarze Luisa Aragonesa rozgromili rywali aż 4:1.

W Wiedniu nawet tuż przed północą nie dało się oddychać. Było upalnie i duszno. Włosi pozbawieni Andrei Pirlo nie mieli pomysłu na rozegranie akcji. Hiszpanie nie lepiej – w pierwszej połowie ciągle powtarzali jeden, mało skuteczny schemat ataku.

Na trybunach niektórzy naprawdę drzemali, czasami pokazywały to nawet cenzurowane kamery UEFA. Na stadionie zostały trzy tysiące wolnych miejsc, głównie we włoskim sektorze, jakby i kibice nie wierzyli w atrakcyjne widowisko. Przez większość meczu było cicho, budziły nas tylko przeciągłe gwizdy, kiedy Włosi próbowali wymusić faule i wtedy, gdy obie drużyny schodziły z boiska.

Piłkarze Roberto Donadoniego chcieli wygrać po swojemu, byli przy piłce trochę ponad 40 proc. czasu gry, przez dwie godziny trzy razy strzelali celnie, w tym dwa razy po jednej akcji. Wyglądało to tak, jakby czekali na rzuty karne od pierwszego gwizdka.

Obronę rzeczywiście mają dobrą, z najmniej znanym z całej czwórki Giorgio Chiellinim na czele. W defensywie Włochów pod nieobecność Fabio Cannavaro wyrosła nowa skała, jeszcze twardsza, wyższa i odporna na uderzenia. Zresztą, gdyby mecz sędziował Howard Webb, do przerwy byłoby 4:3 dla Hiszpanii. Piłkarze obu drużyn, zatrzymując rywali, uprawiali zapasy w stylu wolnym. Herbert Fandel z Niemiec powinien sędziować w Premiership.

Dla Hiszpanów rzuty karne były loterią, w której zawsze źle obstawiali, dla Włochów pokerem, ale takim, w którym zawsze karty są znaczone. To część gry, do której byli tak samo przygotowani, jak do obrony przez 120 minut.

Może i Serie A jest coraz atrakcyjniejsza, może rzeczywiście są sezony, w których mniej goli pada w ligach niemieckiej czy francuskiej. Reprezentacja się jednak nie zmienia, gra futbol atrakcyjny chyba tylko dla Włochów, a i to pod warunkiem, że wygrywają. Luka Toni, król strzelców Bundesligi, pozbawiony kolegów z Bayernu Monachium w czterech meczach turnieju nie zdobył ani jednej bramki.

W rzutach karnych doszło do pojedynku dwóch najlepszych obecnie bramkarzy Europy – Ikera Casillasa i Gianluigiego Buffona, kapitanów drużyn. Hiszpan mówi o sobie Iker Simpson, bo w lewej rękawicy ma tylko cztery przegródki. Po skręceniu palca na ostatnich mistrzostwach świata przechodził polegającą na złączeniu dwóch palców rehabilitację i się przyzwyczaił. Wczoraj Casillas zatrzymał strzały Daniele De Rossiego i Antonio Di Natale. Z Hiszpanów pomylił się tylko Daniel Guiza.

Gdyby mistrzostwo Europy przyznawano za zwycięstwa w meczach towarzyskich, Hiszpanie mieliby ich kilka, a nie tylko jedno z 1964 roku. Wczoraj uporali się z największą zmorą, pokonali drużynę, którą turnieje kochają. Włosi często zaczynali słabo, po czym rozkręcali się z każdym meczem, wczoraj udało im się nawet przymusić Hiszpanów do swojej wizji futbolu, ale przegrali. Można śmiało powiedzieć: na szczęście.

Hiszpańska prasa po fazie grupowej pisała „Jak nie teraz, to już nigdy“. Wygląda na to, że piłkarze wybrali opcję „teraz“. Aragones ma najwartościowszą drużynę na turnieju, zarówno dosłownie – na boisku, jak i materialnie: jego piłkarzy wycenia się na blisko 400 milionów euro. Doszedł już do półfinału, ale pokonując mistrzów świata, tylko rozbudził apetyty.

Hiszpanie w czwartkowym półfinale z Rosją nie będą mieli tak łatwo, jak w grupie. Wtedy nie grał rosyjski gwiazdor Andriej Arszawin.

Żółte kartki: A. Iniesta, D. Villa, S. Cazorla (Hiszpania); M. Ambrosini (Włochy). Sędziował H. Fandel (Niemcy). Widzów 51 428.

Karne – Hiszpania: D. Villa (+), S. Cazorla (+), M. Senna (+), D. Guiza (-), C. Fabregas (+); Włochy: F. Grosso (+), D. De Rossi (-), M. Camoranesi (+), A. Di Natale (-)

Hiszpania: Casillas – Ramos, Puyol, Marchena, Capdevila – Senna, Iniesta (59. Cazorla), Xavi (60. Fabregas), Silva – Villa, Torres (85. Guiza).

Włochy: Buffon – Zambrotta, Panucci, Chiellini, Grosso – Aquilani (108. Del Piero), De Rossi, Ambrosini, Perrotta (58. Camoranesi) – Cassano (75. Di Natale), Toni.

Cieszę się jak wszyscy Hiszpanie. Ale pamiętajmy, że wygraliśmy tylko małą bitwę. To był wyrównany mecz, w którym przewagę miała raz jedna, raz druga strona. Włosi tworzą bardzo dobrą drużynę, zmusili nas do gry w maksymalnej koncentracji. Wiadomo, że jeden błąd z takim przeciwnikiem może spowodować klęskę. Próbowaliśmy różnych sposobów, żeby zmusić Włochów do błędu, ale się nie udało. Po meczu do szatni wszedł król, żeby pogratulować nam wszystkim. To było dodatkowe przeżycie. Nie wpadamy w euforię, bo turniej jeszcze trwa. Mecz z Rosją nie będzie łatwy. To, że już raz ją pokonaliśmy, o niczym nie świadczy. Rosjanie grają coraz lepiej, poza tym mają jeden dzień więcej na odpoczynek. Ale przyjechaliśmy na mistrzostwa po to, żeby wygrywać.

Zawodnicy dali z siebie wszystko. Na więcej nie było ich stać. Nie da się już tego zmienić. Na analizę przyczyn porażki przyjdzie czas. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że od jutra zaczyna się nowa era we włoskim futbolu.

Rzuty karne to loteria i dla strzelców, i dla bramkarzy. Ale chociaż jedenastki to nie to samo co mecz, zasłużyliśmy na zwycięstwo. Nieważne, czy jedną, czy dwiema bramkami. Nie jestem żadnym bohaterem. Udało mi się dwa razy wyczuć, gdzie może polecieć piłka. Cieszę się tym bardziej, że gra była wyjątkowo ciężka, kilka razy wydawało się nam, że za chwilę padnie bramka. Czuliśmy, że jesteśmy lepsi od Włochów, więc odpadnięcie rzutami karnymi byłoby dla nas szczególnie bolesne.

wysłuchał: koło

Michał Kołodziejczyk z Wiednia

Hiszpanie mogli wyjść na boisko sparaliżowani. 22 czerwca 1986 roku przegrali po rzutach karnych z Belgią w ćwierćfinale mistrzostw świata, 22 czerwca 1996 roku przegrali z Anglią w ćwierćfinale mistrzostw Europy, 22 czerwca 2002 roku przegrali na mistrzostwach świata z Koreą, a jakże – w ćwierćfinale.

Wczoraj dochodziła jeszcze świadomość, że ostatni raz udało im się pokonać Włochów w meczu o stawkę 88 lat temu, na igrzyskach olimpijskich w Antwerpii. Później odbijali się od ściany. Koszmary poszły już jednak w zapomnienie. Hiszpania potrafiła grać po włosku i w półfinale zmierzy się z Rosją. To powtórka pierwszego meczu grupowego, w którym piłkarze Luisa Aragonesa rozgromili rywali aż 4:1.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku