Nauka wymownego milczenia

Michel Platini. Obawiano się, że będzie jako prezes UEFA równie romantyczny co bezsilny, jeśli w porę nie rozstanie się z marzeniami. Dziś wiadomo, że bać się powinni ci, którzy Francuza zlekceważą

Aktualizacja: 08.07.2008 12:42 Publikacja: 08.07.2008 02:49

Michel Francois Platini Ur. 21 czerwca 1955 roku w Joeuf. Jego dziadek Angelo Platini przyjechał do

Michel Francois Platini Ur. 21 czerwca 1955 roku w Joeuf. Jego dziadek Angelo Platini przyjechał do Francji z Włoch. Michel zaczął grać w piłkę w AS Joeuf, potem przeniósł się do AS Nancy, Saint Etienne i w końcu do Juventusu Turyn, w którym, mając 32 lata, zakończył karierę. Był pomocnikiem, ale strzelał więcej goli niż napastnicy. W 72 meczach w reprezentacji zdobył 41 bramek, więcej ma tylko Thierry Henry. Po zakończeniu kariery był od 1988 do 1992 roku trenerem reprezentacji Francji

Foto: AP

Polakom i Ukraińcom przyszło poznawać bliżej szefa europejskiej piłki akurat w tej roli, w której wydaje się najgorzej obsadzony – nadzorcy. Platinim trudno straszyć niegrzecznych organizatorów Euro, posturą i mimiką ze sławnych rodaków przypomina raczej Louisa de Funesa niż Jacques’a Chiraca. Woli żart niż reprymendę, nawet nie próbuje robić groźnych min. Wyglądałyby komicznie i nie pasowały do kogoś, kto podbijał świat jako “Platoche”.

Tak mówią o nim Francuzi i jest w tym przezwisku równie dużo ciepła i rubaszności, co pobłażania. „Platoche’a” się kocha, podziwia, ale nie zawsze stawia za wzór. Jak na francuskie wymagania, jest może trochę za mało dystyngowany i refleksyjny. Pozostało w nim dużo z wiecznego chłopca, który po boisku biegał w koszulce niedbale wetkniętej w spodenki, zwiniętych getrach, często nieogolony.

Zbigniew Boniek chwali przyjaciela za dowcip sytuacyjny. – On dla nieznajomych bywa człowiekiem skrytym, małomównym, nie do każdego się uśmiechnie, ale poczucie humoru ma znakomite – mówi Boniek, który z Francuzem spędził trzy lata w Juventusie Turyn. Byli jedynymi obcokrajowcami w najlepszej wówczas klubowej drużynie świata, wygrali razem wszystko, co było do wygrania, wypalili wspólnie setki papierosów. Christelle Platini jest matką chrzestną syna Bońków, a Zibi ojcem chrzestnym młodego Platiniego.

Dwaj koledzy z boiska dzwonią do siebie często, ale odwiedzają się rzadziej, bo w przypadku szefa UEFA nie ma już mowy o niezobowiązującym wypadzie do Rzymu czy Warszawy na kawę i zakupy. Musi się wcześniej zapowiedzieć, uprzedzić odpowiednie służby, żeby nie wywołać zamieszania. – Umawialiśmy się niedawno na spotkanie i wspominaliśmy, jak miło było dawniej, gdy mógł do nas przyjechać po prostu jako Michel Platini, a nie pan prezes – mówi Boniek.

Michel ma fantastyczne poczucie humoru - Zbigniew Boniek

Platini to zawsze znaczyło intuicja: łatwość wybierania najlepszych rozwiązań, działanie pod wpływem chwili, chęć zaskoczenia publiczności. Na boisku, w towarzystwie – bez różnicy. Dziś Francuz mówi, że z tą swobodą musiał się rozstać, obejmując rządy w UEFA, i bardzo mu jej brakuje. Równie mocno tęskni za francuską codziennością, rodzinnymi rytuałami, willą w Cassis koło Marsylii. Nie chciał być prezesem z doskoku i po wygranych wyborach w styczniu 2007 roku przeprowadził się w okolice Genewy. Nowy dom jest piękny, blisko stąd do biur UEFA w Nyon, wzdłuż dróg ciągną się winnice, z Genewy widać Mont Blanc.

Taka była cena tego, co Platini nazywa zamianą “władzy mówienia na władzę działania”. Musiał nauczyć się gryźć w język, ignorować pytania, na które nie wypada mu odpowiadać. Na konferencjach prasowych podczas mistrzostw Europy 2008 potrafił na przemian rozśmieszać dziennikarzy i wymownie milczeć, gdy uznał to za najlepsze wyjście z sytuacji. Przez półtora roku rządów pokazał, że umie być twardy i zdecydowany, nie przestając się uśmiechać.

Nie zamierza być tylko maskotką europejskiej piłki ani bardziej lubianą wersją swojego niedawnego protektora Seppa Blattera, piłkarskiego populisty kierującego FIFA. Chce zmieniać futbol, jak przystoi pierwszemu byłemu zawodnikowi, który zaszedł w dyplomacji piłkarskiej tak wysoko. W wyborach pokonał Lennarta Johanssona głosami słabszych i biedniejszych, jeśli jednak Polska i Ukraina zawiodą, nie zawaha się zareagować. Sympatia dla Polski i lekcje jej historii odebrane od Bońka nie będą miały znaczenia.

– Michel swoją karierę budował na czystej rywalizacji. Wygrywał, bo był najlepszy, a nie z jakiegokolwiek innego powodu. To wchodzi w krew, on jest dziś takim samym działaczem, jakim był piłkarzem. Traktuje wszystkich jednakowo, nie wtrąca się do działalności krajowych federacji, tylko skupia na tym, co do niego należy. Długo się przygotowywał do objęcia tej funkcji, wie, czego chce – mówi Boniek.

Platini zabrał się do pracy w imponującym tempie. We wrześniu w Bordeaux zbiera się Komitet Wykonawczy UEFA. Ma podjąć decyzję w sprawie Polski i Ukrainy, ale nie tylko. Zapewne zdecyduje również o powiększeniu mistrzostw Europy od 2016 z 16 do 24 drużyn, zastanowi się nad możliwością przeniesienia ich z czerwca na sierpień. Wszystko więc wskazuje, że Platini będzie świętował w styczniu drugą rocznicę wyboru na prezesa, mając za sobą reformę dwóch najważniejszych i najbardziej dochodowych turniejów UEFA. Zmiany w Lidze Mistrzów udało mu się wprowadzić już wcześniej, premiera będzie w lecie 2009.

Gdy zostawał szefem UEFA, prezes niemieckiego związku Theo Zwanziger mówił z przekąsem, że “mistrz socjalnego romantyzmu będzie się musiał wkrótce udać na spotkanie z rzeczywistością”. Okazało się, że to Zwanziger miał zakłamany obraz rzeczywistości, a Platini jest jeszcze lepszy w negocjowaniu niż w składaniu obietnic. Najbogatszym klubom dał więcej miejsc w Lidze Mistrzów bez eliminacji, biednym – łatwiejszą drogę do tych rozgrywek. Reforma może nie do końca odpowiada temu, co Platini zapowiadał w kampanii wyborczej, zbierając głosy federacji wypchniętych przez najbogatszych na margines, ale wydaje się udanym kompromisem.

Po powiększeniu mistrzostw Europy przyjdzie pora na otwarcie kolejnych frontów. Platini chce bronić futbolu przed inwestorami, którzy kupują kluby na kredyt, co jest zmorą angielskiej Premiership, przed trenerami, którzy kaperują nastoletnich piłkarzy, nawet jeśli ci trenerzy to jego rodacy, jak Arsene Wenger z Arsenalu. Francuz ma też swój pomysł na złagodzenie rewolucji wywołanej przez tzw. prawo Bosmana. Chce to zrobić we współpracy z Unią Europejską, w przeciwieństwie do Blattera, który dąży do kolejnego starcia z UE.

Platini pozostaje bliskim sojusznikiem szefa FIFA, ale rządzi z większym wdziękiem. Jego przewaga nad otaczającą go armią zawodowych działaczy polega na autentyczności. Jemu jest do twarzy nawet w jaskrawożółtej kamizelce “Razem przeciw rasizmowi”, wciśniętej na garnitur, jak zdarzyło się przed półfinałowym meczem Euro 2008. Może też mówić szczerze, że bez wielkich pieniędzy nie da się rozwijać futbolu, jego własne wyciągi bankowe przyjemnie to potwierdzają. Platini przyznaje otwarcie: Juventus dał mi nie tylko puchary, ale też tyle pieniędzy, że mogłem przez resztę życia robić tylko to, co chciałem.

Stać go było na odrzucenie propozycji Barcelony. Wolał zostać trenerem reprezentacji, wygrał z nią wszystkie mecze eliminacji Euro 1992, ale turniej przegrał i odszedł od razu. Trenowanie przestało go interesować, nie zmienił zdania nawet wówczas, gdy pracę proponował mu Real. Następną ważną propozycję przyjął dopiero od Francois Mitterranda. Prezydent prosił, by został współorganizatorem mundialu 1998. Zorganizował mistrzostwa znakomicie, a potem już czekał na niego Blatter szukający zaufanego doradcy. Tak się zaczęła droga na szczyt znaczona zwycięstwami nad tymi, którzy nie dostrzegli, że pod maską romantyka futbolu, trochę zagubionego, trochę naiwnego, ukrywa się godny przeciwnik.

Platiniemu nie wystarczają moralne zwycięstwa, on chce wygrywać naprawdę.

Polakom i Ukraińcom przyszło poznawać bliżej szefa europejskiej piłki akurat w tej roli, w której wydaje się najgorzej obsadzony – nadzorcy. Platinim trudno straszyć niegrzecznych organizatorów Euro, posturą i mimiką ze sławnych rodaków przypomina raczej Louisa de Funesa niż Jacques’a Chiraca. Woli żart niż reprymendę, nawet nie próbuje robić groźnych min. Wyglądałyby komicznie i nie pasowały do kogoś, kto podbijał świat jako “Platoche”.

Pozostało 94% artykułu
Piłka nożna
Wolna konkurencja w piłce nożnej. Decyzja TSUE wstrząśnie rynkiem transferowym
Piłka nożna
Ultrasi we włoskiej piłce. Szefowie brudnego biznesu
Piłka nożna
Liga Konferencji Europy. Jagiellonia gra do końca. Zwycięski gol w 98. minucie
Piłka nożna
Liga Konferencji Europy. Legia wreszcie zwycięska, świetny mecz w pucharach
Piłka nożna
Liga Mistrzów sensacji. Real Madryt i Bayern Monachium przegrywają