Na mistrzostwa Europy do Szwajcarii Cristiano Ronaldo przyjechał z jednym zamiarem – jak najszybciej przejść do Realu Madryt. Portugalczycy nie rozegrali jeszcze żadnego meczu, a swojego kolegi mieli już dość. Grymasił, marudził i prosił: „Przez trzy lata dla Manchesteru zrobiłem tak dużo, że powinni mi być wdzięczni i nie robić problemów ze zmianą klubu”.
Mydlana opera trwa, mimo że podczas Euro Ronaldo pokazał, że wielkim piłkarzem na razie tylko bywa. Przyznał, że ostatnie słabsze występy spowodowane były kontuzją i natychmiast poddał się operacji. Pisanie listów do Aleksa Fergusona ze szpitalnego łóżka miało wzruszać jeszcze bardziej.
Ronaldo w ostatnim sezonie zdobył dla Manchesteru 42 gole, wywalczył mistrzostwo Anglii i Puchar Mistrzów. Na przyjęciu w Moskwie po finale z Chelsea, Fergusona widział po raz ostatni. Kilka dni później przyjechał na zgrupowanie reprezentacji i zaczął opowiadać o tym, że w United brakuje mu już wyzwań i chciałby zmienić klub. Dla Fergusona nie było to nic nowego – tak samo było przecież w 2006 roku, kiedy Portugalczyk nie chciał wracać do Manchesteru z mundialu w Niemczech.
Tym razem trener nie tylko sam zadzwonił do najlepszego piłkarza w swojej drużynie, ale kazał innym zawodnikom wysłać do niego esemesy. Wysłali posłusznie: „Cristiano bracie, nie wygłupiaj się, wracaj do nas, czekamy na Ciebie”.
Gdyby teraz kazał im zrobić to samo, zapewne odbiłby się od ściany. W Manchesterze na Ronaldo nikt nie czeka, mają go za niewdzięcznika. Mięknie już także sam trener, który początkowo się upierał, że nie sprzeda go za żadne pieniądze, teraz skupia się już na innych transferach.