Lech Poznań dzisiaj o 18. zmierzy się z Chazarem Lenkoran z Azerbejdżanu. Z drużynami z tego kraju Polakom zawsze grało się dobrze – odnieśli dziesięć zwycięstw i tylko dwa razy zremisowali.
Lech do Baku poleciał wczoraj, nie zabrał co prawda własnego kucharza, ale własną wodę i żywność – już tak. Kierownictwo klubu z losowania nie było zadowolone, bo wyprawa do Azerbejdżanu to wydatek przekraczający 50 tysięcy euro.
Chazara w akcji oglądał asystent trenera Marek Bajor („Nic specjalnego nie pokazali”), a także sam Franciszek Smuda, który najpierw stwierdził, że jeśli jego piłkarze nie pokonają Azerów, to w ogóle nie mają czego szukać w europejskiej piłce, a później, na wszelki wypadek, zaczął przypominać, jakie to problemy z Chazarem mieli w ubiegłym roku piłkarze Dynama Zagrzeb. Problem rzeczywiście mieli, mimo że grali z Luką Modriciem. Chazar zremisował w Baku 1:1, a w rewanżu przegrał dopiero po dogrywce.
Rywal Lecha w ostatnim sezonie nie obronił jednak mistrzostwa Azerbejdżanu, ale po raz drugi z rzędu zdobył Puchar. Jego trenerem jest były selekcjoner reprezentacji Agasalim Mirjawadow. Kadra to międzynarodowa mieszanka. Najwięcej jest Brazylijczyków, którzy sami zgłaszają się do klubu, chcąc wypromować się w Europie. W bramce – stary znajomy polskich piłkarzy Dmitrij Kramarenko, który puścił osiem goli w meczu eliminacyjnym w Warszawie, ale u siebie w kraju ma dobrą markę. Przeciwko Polakom zagrali wtedy jeszcze dwaj inni zawodnicy tego klubu.
W Azerbejdżanie za faworyta uważany jest jednak Chazar, nazywany zresztą Chelsea Kaukazu. Trzy lata temu wydał pół miliona dolarów na transfer Turka Oktaya Derelioglu. Niedawno zapowiadał sprowadzenie 37-letniego Hakana Sukura.