Wisła oszczędza

Mistrz Polski znowu nie awansuje do Ligi Mistrzów, bo nie zrobił nic, by tak się stało. Wzmocniły się za to Legia i Lech, które wreszcie są konkurencją dla Wisły Kraków

Aktualizacja: 18.07.2008 10:36 Publikacja: 18.07.2008 02:07

Wisła oszczędza

Foto: Rzeczpospolita

Skoro nie udało się, gdy w składzie byli Maciej Żurawski, Mirosław Szymkowiak i Kamil Kosowski w najwyższej formie, to nie ma powodu, by wierzyć, że uda się tym razem.

Wisła Kraków, która mistrzostwo Polski zdobyła w cuglach praktycznie już po rundzie jesiennej, czasu na wzmocnienia miała aż nadto. Ale w Krakowie zabrakło wiary.

Maciej Skorża zaczął przebudowywać zespół zimą, po to by na walkę o Ligę Mistrzów nie wystawiać 11 piłkarzy, tylko zgraną drużynę. Sprowadził Wojciecha Łobodzińskiego, Juniora Diaza, Andrzeja Niedzielana i Radosława Matusiaka. Reszta wzmocnień miała pojawić się po zakończeniu sezonu.

Miała, ale się nie pojawiła. Skorża o transferach nie chce rozmawiać, dyrektor Jacek Bednarz podkreśla, że klub nie jest krezusem. Wisła nie potrafiła nawet zatrzymać zawodników, których miała w składzie. Dobra postawa na Euro zaowocowała transferem Dariusza Dudki do Auxerre, a Adam Kokoszka, korzystając z prawa Webstera, sam odszedł do Empoli. Skorża mówił, że potrzebuje środkowego obrońcy, pomocnika i napastnika. Teraz nie mówi nic, powtarza tylko, że ma 22 zawodników i musi mu to wystarczyć.

Jedyną nową twarzą w zespole jest Słowak Peter Szinglar pozyskany za darmo, a z wypożyczeń do innych klubów wrócili Konrad Gołoś i Patryk Małecki. Kapitan drużyny Arkadiusz Głowacki przyznaje, że realnym celem jest faza grupowa, ale nie Ligi Mistrzów, tylko Pucharu UEFA.

Może być trudno nawet o to, jeśli weźmie się pod uwagę, że Łobodziński i Gołoś leczą kontuzje. Nie w pełni formy są też Niedzielan i Radosław Sobolewski, a jeśli to samo spotkałoby Głowackiego albo Clebera – nie ma komu grać na środku obrony.

Kiedy nie udało się pozyskać ani Łukasza Garguły, ani Radosława Majewskiego, Skorża zdecydował się oprzeć całą taktykę na Tomasu Jirsaku, młodzieżowym reprezentancie Czech, który jednak wiosną był głównie rezerwowym.

Przez długi czas Wisła starała się także o Macieja Iwańskiego z Zagłębia Lubin, jednak przegrała walkę z Legią. W Warszawie zrozumiano, że ze zdolną młodzieżą wygrać można tylko Młodą Ekstraklasę, i zdecydowano się dokupić zawodników, jakich potrzebował Jan Urban.

Trener stracił tylko hiszpańskiego stopera Inakiego Astiza, który wrócił z wypożyczenia do Osasuny Pampeluna, bo dla Legii był za dobry. Być może odejdzie także Aleksandar Vuković, który tak bardzo domagał się podwyżki, że kiedy jej nie otrzymał, obraził się i zrzekł opaski kapitana.

Większe wrażenie robią na szczęście zakupy warszawskiego klubu: za Iwańskiego zapłacono aż 650 tysięcy euro, trzy razy tańsi byli: środkowy napastnik z Teneryfy Mikel Arrubarrena i macedoński obrońca Groclinu Pance Kumbev.

Równie jak transfery Urbana cieszy to, że udało się zatrzymać Piotra Gizę i Takesure’a Chinyamę, którzy dotychczas byli tylko wypożyczeni. Nie sprzedano także Rogera, bo nikt nie chciał dać za niego 4 milionów euro.

Blisko 5 milionów, ale złotych, na wzmocnienia wydał Lech Poznań. Trener Franciszek Smuda spełnił kilka swoich marzeń: sprowadził Manuela Arboledę, w którym zakochał się od pierwszego treningu, oraz wreszcie doprowadził do sytuacji, że na każdą pozycję ma dwóch wartościowych piłkarzy.

1,3 miliona złotych wydano na Roberta Lewandowskiego – w barwach Znicza Pruszków króla strzelców drugiej ligi. Zaczarować kibiców ma także Semir Stilić, Bośniak z czarującym menedżerem, który przekonuje, że jego piłkarza za 4 mln euro chciał Arsenal Londyn, a zrezygnował tylko dlatego, żeby nie blokować miejsca dla graczy spoza Unii Europejskiej. Wzmocnienia Legii i Lecha oznaczają koniec taryfy ulgowej dla trenerów. Urban i Smuda mają wygrać ligę. Ten pierwszy pracodawców ma spokojnych, zapewnia, że szefowie nie wymagają od niego niemożliwego.

Dla Smudy w Lechu to ostatni dzwonek. Pierwszy raz nie ma na co narzekać, a jeszcze miejsce w Pucharze UEFA dostał w promocji po rezygnacji Groclinu.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m.kolodziejczyk@rp.pl

Skoro nie udało się, gdy w składzie byli Maciej Żurawski, Mirosław Szymkowiak i Kamil Kosowski w najwyższej formie, to nie ma powodu, by wierzyć, że uda się tym razem.

Wisła Kraków, która mistrzostwo Polski zdobyła w cuglach praktycznie już po rundzie jesiennej, czasu na wzmocnienia miała aż nadto. Ale w Krakowie zabrakło wiary.

Pozostało 91% artykułu
Piłka nożna
Zgrupowanie reprezentacji. Czas pożegnań i debiutów
futsal
Mistrzostwa świata w futsalu. Brazylia wraca na tron
Piłka nożna
Robert Lewandowski ucieka konkurencji. Hat trick i tytuł piłkarza meczu
Piłka nożna
Wolna konkurencja w piłce nożnej. Decyzja TSUE wstrząśnie rynkiem transferowym
Piłka nożna
Ultrasi we włoskiej piłce. Szefowie brudnego biznesu