Nie wiem, ale naszym zdaniem produkt o nazwie Ekstraklasa nie jest dziś wart pieniędzy, jakich oczekują jej szefowie. A przecież oprócz pieniędzy określonych kontraktem wydajemy drugie tyle na promocję. To nieprawda, że Ekstraklasa wypromowała Orange. Za dodatkowe pieniądze to Orange promował Ekstraklasę. Poprzez magazyny telewizyjne, różnego rodzaju wydarzenia, nagrody za oprawy stadionowe w programie Orange Fair Play, program Gram Fair, konferencje, szkolenia, konkursy, reklamy. Przy założeniu, że oferta w wysokości 45 mln zostaje przyjęta, mamy świadomość, że nasze realne koszty wyniosłyby około 80 mln. Gdzieś jest granica wartości produktu i przyzwoitości. To po prostu po aferach korupcyjnych, wybrykach chuligańskich nie jest tyle warte. Do tego nie widzę woli poprawy wizerunku rozgrywek i woli współpracy. Za 45 mln złotych moglibyśmy kupić wszystkie billboardy w Polsce, a przecież nie o to chodzi. Trzeba pamiętać, że 45 mln zł daje rocznie blisko milion złotych dla każdego klubu ekstraklasy. To nie jest mało. W większości lig europejskich sponsor główny jest przede wszystkim partnerem, a nie podmiotem, od którego oczekuje się finansowania klubów biorących udział w rozgrywkach. Ekstraklasa ma problem z wypracowaniem takiego modelu i chciała nas potraktować jak duży pomarańczowy bankomat.
Czy to prawda, że po tych doświadczeniach pańska firma wycofuje się ze sponsorowania piłki nożnej?
Brak współpracy z Ekstraklasą absolutnie nie oznacza końca przygody z piłką. Pozostajemy wszędzie tam, gdzie zachowane są partnerskie relacje między sponsorem a sponsorowanym. Jak już mówiłem, jest zasadnicza różnica między stosunkiem do nas przedstawicieli Ekstraklasy a kadrą i związkiem narodowym. Kiedy przed mistrzostwami Europy zaprosiliśmy Leo Beenhakkera na spotkanie z pracownikami, trener zrobił dużo więcej, niż wymagają normy grzeczności od tak zajętego człowieka. Zamiast planowanej godziny spędził z nami trzy. Rozstawaliśmy się bardzo zadowoleni i po takim doświadczeniu chce się nadal wspólnie pracować. Przy piłce nożnej zostajemy. Będziemy sponsorować reprezentację Polski do mistrzostw świata w RPA 2010, turniej dzieci imienia Marka Wielgusa i weźmiemy udział w programie budowania boisk Orlik. Taka praca od podstaw, która może sprawić, że kiedyś Ekstraklasa będzie czystsza i bardziej przejrzysta. Angażujemy się też w tenis. Stąd turniej Orange Warsaw Open, uratowany przez nas wspólnie z miastem stołecznym.
Orange przestaje być sponsorem głównym ekstraklasy, a jednocześnie pańska firma otwiera kanał telewizyjny Orange Sport, w którym będzie można zobaczyć rozgrywki. Jaki jest sens takiej decyzji?
Grupa TP musi zarabiać, a taki kanał jest przedsięwzięciem typowo biznesowym, a nie działaniem sponsoringowym. Poszukujemy tematów do telewizji i piłka nożna, niezależnie od wszystkiego, co powiedzieliśmy, jest sportem numer jeden. Mamy wiele możliwości technicznych, żeby rozgrywki zaprezentować. Jesteśmy związani z piłką i chcemy być z nią związani nadal. Na różnych polach. Życzymy jej, by rozwijała się w Polsce jak najlepiej.