Wisła zagra w środę w drugiej rundzie eliminacji LM z klubem bardzo podobnym do siebie pod jednym względem: mistrzostwo kraju nikogo tam już nie cieszy. W Beitar wpompowano zbyt dużo pieniędzy, by wygrywanie wśród swoich było wystarczającą nagrodą. Taką będzie tylko awans do fazy grupowej. Emocji i oczekiwań z nią związanych nie wytrzymują powoli ani piłkarze, ani kibice.
Izraelskie media ostrzegają, że jedynym przeciwnikiem Beitaru w drodze do LM może być tylko sam Beitar. Do bójek piłkarzy dochodzi podczas niemal każdego sparingu, w niedzielę zawodnicy pobili się także na treningu. Derek Boateng zaatakował Cristiana Alvareza i chociaż trener Icchak Szum zapewnia, że panowie po chwili podali sobie ręce, to jednak w awans jego drużyny wierzy coraz mniej osób.
Wątpić zaczął nawet Arkadij Gajdamak, którego pieniądze uczyniły Beitar najbogatszym klubem w Izraelu. Wczoraj w telewizji nazwał swój klub przeciętnym, dodał, że Wisły obawia się mniej niż własnych kibiców, którzy – niezadowoleni za każdym razem, gdy Beitar przegrywa – przestają dopingować, a potem rozrabiają.
Piłkarze biją się na treningach, sparingi traktują śmiertelnie poważnie. Trener boi się, że nie wytrzymają presji
Gajdamak to w Izraelu postać kontrowersyjna. Ma pięć paszportów, jest drugi na liście najbogatszych mieszkańców Izraela. Na mecze wyjazdowe nie jeździ, bo bezpiecznie czuje się tylko w Izraelu.