Na spotkanie Cracovii z Lechem ostrzyli sobie zęby nie tylko kibice obu klubów. Do polskiej ligi na ławkę trenerską wracał Adam Nawałka, niedawny selekcjoner Biało-Czerwonych. Już od pierwszych minut było widać, że prowadzona przez niego drużyna Kolejorza jest jakby napompowana nową mocą.
Lech pierwszy zagroził Cracovii. Po dośrodkowaniu Władymira Kostewycza na raty łapał piłkę Michal Peskovic. W 3. minucie po pięknej akcji w trójkącie piłkarze z Poznania mogli wyjść na prowadzenie. Świetną wrzutkę w pole karne posłał Darko Jevtić, Kamil Jóźwiak przyjął kilka metrów od bramki Cracovii i odegrał na wolne pole do Christiana Gytkjaera. Ten w sytuacji sam na sam strzelił bardzo wysoko nad bramką.
W odpowiedzi z rzutu wolnego strzelał Javi Hernandez, ale także nad poprzeczką. W 11. minucie Cracovia rozegrała piękną akcję z udziałem trzech zawodników, jakimi byli Cornel Rapa, Niko Datković i Ołeksij Dytiatjew. Ostatni z wymienionych znalazł się tuż przed bramką Lecha i spudłował z kilku metrów.
W 17. minucie Mateusz Wdowiak dobiegł do idealnego wręcz podania do przodu. Do piłki wystartował też z bramki Burić, piłkarz Cracovii ominął go, ale za mocno odbił sobie piłkę i minęła ona opuszczoną już bramkę Kolejorza.
Od początku drugiej połowy każda z drużyn chciała zdobyć bramkę. W pierwszych minutach tej części gry brakowało jednak konkretów, jakie można było oglądać przed przerwą. W 55. minucie Rapa dośrodkował, ale nikt nie strącił piłki do bramki. Minutę później było już jednak 1:0 dla Cracovii. Do prostopadłej piłki dobiegł Wdowiak. Nie dał się dogonić obrońcy Lecha i strzelił idealnie przy słupku.