Gram dla kraju, nie dla trenera

Piłkarz Borussii Dortmund Jakub Błaszczykowski o fatalnym początku eliminacji do mistrzostw świata, atmosferze w kadrze Leo Beenhakkera i powodach do optymizmu

Aktualizacja: 08.09.2008 22:09 Publikacja: 08.09.2008 20:50

Jakub Błaszczykowski

Jakub Błaszczykowski

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

RZ: Zgodnie z zapowiedzią porozmawiał pan już po męsku z kolegami?

Jakub Błaszczykowski:

Żadnej rozmowy na razie nie było. Jednak każdy z nas mecz ze Słowenią na spokojnie przemyślał i wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że zawiedliśmy. Po powrocie do Wronek oglądaliśmy fragmenty tego spotkania. Trudno wytłumaczyć, dlaczego po 25 minutach się zatrzymaliśmy i patrzyliśmy, jak grają rywale.

Może pana kolegom zabrakło sił, bo nie grają w klubach?

Może trochę tak było, bo trudno w takim upale biegać przez 90 minut, kiedy nie jest się do tego przyzwyczajonym, ale z drugiej strony - słońce tak samo grzało Słoweńcom i nie ma co szukać tanich wymówek tłumaczących naszą grę. Uważam, że chociaż drużyna jako całość nie jest w najlepszej formie, zabrakło nam także szczęścia. Gdybyśmy wykorzystali którąś z sytuacji zaraz po tym, gdy objęliśmy prowadzenie, mecz mógł skończyć się zupełnie inaczej. Sam też strzeliłem w słupek, zabrakło precyzji. Wiemy, że zostało nam już tylko dziewięć meczów, że tych punktów może nam na mecie brakować, ale przecież nie można teraz o tym myśleć. Trzeba zacisnąć zęby i udowodnić, że ludzie za szybko nas skreślają. Jestem zwolennikiem teorii, że sukcesy rodzą się w bólach.

Wie pan, że polscy kibice mają wątpliwości dotyczące nawet wyniku meczu z San Marino?

Jesteśmy faworytami ponieważ rywale to amatorzy, którzy piłkę nożną traktują jako hobby i w inny sposób zarabiają na życie. Nie możemy jednak wyjść z takim nastawieniem na boisko, bo to może okazać się zgubne i dopiero będzie wstyd. Środowe spotkanie to mecz na cierpliwość. Nie możemy wykonywać nerwowych ruchów nawet wtedy, gdy nie uda nam się zgodnie z planem szybko strzelić pierwszego gola. Ale nie wyobrażamy sobie innego rezultatu niż nasze zwycięstwo.

Nie ma pan wrażenia, że we Lwowie, gdzie za picie alkoholu po meczu trener zawiesił Artura Boruca, Dariusza Dudkę i Radosława Majewskiego, skończył się „duch drużyny”?

Nie myślimy o tym bez przerwy. Oczywiście przekroczone zostały pewne granice i musiały przyjść kary, ale mnie bardziej martwi, że sprawa tak szybko ujrzała światło dzienne, że nie udało nam się załatwić wszystkiego wewnątrz drużyny. W innych reprezentacjach afery bywały większe, ale nie przedostawały się do prasy. U nas informację tę dziennikarzom przekazała osoba, której przecież także na pewno zależy na sukcesach drużyny narodowej, dlatego nic już z tego nie rozumiem. Szkoda, że interes reprezentacji nie może być najważniejszy.

Krytyków najłatwiej uciszyć zwycięstwami, a wy swoją grą potwierdzacie, że coś jest nie tak...

A pan myśli, że nie chciałem wygrać ze Słowenią, że nie dałem z siebie wszystkiego, by chociaż wymęczyć skromne zwycięstwo? Czasami tak jest, że chociaż bardzo się chce, to nie zawsze się udaje. Ale i to się kończy. W poprzednich eliminacjach bardzo szybko skreśliliście Beenhakkera, bo przegrał pierwszy mecz z Finlandią na własnym boisku. Później jednak, kiedy wszyscy zawodnicy zrozumieli, jaka jest ich rola na boisku i przyszła passa zwycięstw, stał się bohaterem mediów. Mam nadzieję, że to taka nasza brzydka tradycja, że źle zaczynamy eliminacje, ale znowu zakończymy je sukcesem. W drużynie pojawiło się kilku nowych zawodników i teraz to tak naprawdę plac budowy. Trzeba poczekać, by zobaczyć efekty naszej pracy. Jestem optymistą, uważam że chociaż zremisowaliśmy ze Słowenią, to nie przegramy z Czechami, Słowacją i Irlandią Północną.

Z powodów pozasportowych w reprezentacji nie gra już sześciu piłkarzy. Poza trójką zawieszonych, Radosław Matusiak zakończył karierę, a Ireneusz Jeleń i Artur Wichniarek powiedzieli, że nie będą grali dopóki trenerem jest Leo Beenhakker. Pan też miał do niego pretensje za to, że nie znalazł dla pana miejsca w kadrze na mistrzostwa Europy, a jednak nie zrezygnował pan z gry dla Polski.

No właśnie - dla Polski. Oczywiście każdy może podejmować decyzje, jakie chce, ale nie gra się przecież dla żadnego trenera, tylko dla kraju. Powołanie do reprezentacji to największy zaszczyt, jaki może spotkać piłkarza i nie wyobrażam sobie, bym mógł odmówić przyjazdu na zgrupowanie. Mogę grać ogony, mogę nie być zadowolony z takiej czy innej decyzji trenera, ale kadra to kadra.

RZ: Zgodnie z zapowiedzią porozmawiał pan już po męsku z kolegami?

Jakub Błaszczykowski:

Pozostało jeszcze 98% artykułu
Piłka nożna
Reprezentacja Polski. Najbrzydsza drużyna w Europie
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Polska - Malta. Sto minut nudów
Piłka nożna
Polska - Malta 2:0. Punkty są, zachwytu brak
Piłka nożna
Holandia rywalem Polski w walce o mundial. Nie kryją zadowolenia
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Piłka nożna
Hiszpania w półfinale Ligi Narodów, Holandia zagra o mundial z Polską
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście