Dwa tygodnie temu we włoskich mediach huczało o tym, jak to Claudio Ranieri nie radzi sobie z zespołem. Juventus grał poniżej oczekiwań, dziennikarze zwalniali trenera już kilka razy. Lista tych, którzy mieliby go zastąpić, z każdym dniem robiła się coraz dłuższa.
Ranieri oczywiście nic sobie z tego nie robił, ustawił zespół tak, że był w stanie pokonać Real Madryt na własnym boisku, a w ostatniej kolejce ligi włoskiej udowodnić wyższość nad Romą. Zwycięstwo w tak prestiżowym meczu spowodowało, że Juventus – jak pisze „La Gazzetta Dello Sport” – „złapał drugi oddech”.
Drugi oddech Juventusu poczuł wczoraj Real, tym razem na własnym stadionie, na którym w tym sezonie jeszcze nie przegrał. Buffon, Kneżević, Zebina, Poulsen, Zanetti, Salihamidżić, Andrade, Grygera i Trezeguet to nie lista bohaterów tego spotkania, ale tych, których w Turynie zatrzymały kontuzje. Real wystawił najsilniejszy skład, miał pewnie wygrać mimo nie najlepszych ostatnio wyników w lidze i Pucharze Króla.
Na Santiago Bernabeu rządził jednak 34-letni kapitan Juventusu – Alessandro Del Piero. Właścicieli klubu przekonał kiedyś do siebie świetną grą, kibiców kupił ostatnio – decydując się zostać w klubie, mimo karnej degradacji do drugiej ligi za korupcję. Wczoraj pokazał, że nie gra za zasługi. Strzelał jak zawsze – mocno, precyzyjnie i dwa razy skutecznie. Real grał bez pomysłu, a to, jak Iker Casillas ustawił mur przy rzucie wolnym w drugiej połowie, jeszcze ułatwiło piłkarzowi Juventusu zadanie. Zwycięstwo w Madrycie dało Włochom pewny awans do fazy pucharowej. Real będzie walczył do końca z Zenitem Sankt Petersburg.
Celtic Glasgow z Arturem Borucem grał o awans z Manchesterem United. Polak pracy miał sporo, a marzyła mu się powtórka z historii. Dwa lata temu Celtic wygrał z tym samym rywalem 1: 0, a Boruc w ostatniej minucie obronił rzut karny. Wczoraj na sześć minut przed końcem strzał zza pola karnego Cristiano Ronaldo jeszcze odbił, ale przy dobitce Ryana Giggsa był już bezradny.