Król Cristiano Ronaldo, czyli pochwała egoizmu

Jest wielki również dlatego, że swoją słabość potrafił obrócić w siłę. Nienawidzi oddawać piłki, więc nauczył się robić z nią takie rzeczy, by nikt nie śmiał mieć o to do niego pretensji

Aktualizacja: 03.12.2008 10:21 Publikacja: 03.12.2008 01:18

Król Cristiano Ronaldo, czyli pochwała egoizmu

Foto: AFP

Od początku było wiadomo, że na okładce „France Football” w pierwszy wtorek grudnia znajdzie się ktoś z nich dwóch. Mistrzostwa Europy były piękne, ale trwały za krótko, by Iker Casillas czy Fernando Torres mogli się naprawdę liczyć w walce o Złotą Piłkę.

Na to szanse mieli tylko Cristiano Ronaldo i Leo Messi, dwaj najwspanialsi z młodego pokolenia. Koła zamachowe kampanii reklamowych wielkich firm, najważniejsi sportowcy swoich krajów, wychowankowie piłkarskich internatów z Lizbony i Barcelony. Zupełnie różni na boisku i poza nim, a jednak w pewnym sensie ulepieni z tej samej gliny.

[srodtytul]Zrób to sam[/srodtytul]

Trudno powiedzieć, gdzie właściwie grają. W pomocy, w ataku, gdzieś pomiędzy, na pozycji, do której pasują tylko oni? Są z lewej strony, z prawej, w środku, wszędzie tam, gdzie ich prowadzi instynkt. Messiemu intuicja podpowiada, by szukał kolegów z drużyny, Ronaldo słyszy: zrób to sam. Messi, mając piłkę, wybiera najkrótszą drogę między rywalami, jak dobrze kierowany pocisk.

Ronaldo tę drogę sobie toruje: dryblingami, przekładankami, nagłym przyspieszeniem. Magazyn „Champions” napisał o nim, że jest tym dla zwodów, kim Picasso był dla kubizmu. Z piłką przy nodze biega najszybciej w Premiership. Wysoki, umięśniony, nie boi się zderzeń z rywalami. Strzela właściwie każdą częścią ciała i z każdego miejsca w polu karnym i okolicach. Z dystansu i z bliska, z rzutów wolnych, głową, piętą. W całym poprzednim sezonie zdobył aż 42 gole dla Manchesteru we wszystkich rozgrywkach. Wygrał Premiership i Ligę Mistrzów, został królem strzelców w obu tych turniejach, zdobył Złoty But dla najskuteczniejszego piłkarza Europy. Jest czwartym piłkarzem Manchesteru United, który wygrał Złotą Piłkę, przed nim byli Dennis Law, Bobby Charlton i George Best, ale żadnemu z nich nie udało się zostać w tym samym sezonie najlepszym strzelcem w lidze i europejskich pucharach. A Ronaldo osiągnął to jako zaledwie 23-latek.

Dlatego 96 dziennikarzy z całego świata, zaproszonych do plebiscytu „FF”, nie miało wątpliwości. Każdy wybierał po pięciu najlepszych piłkarzy, przyznając im punkty od 1 do 5. Ronaldo znalazł się na wszystkich kartkach, a na 77 na pierwszym miejscu. Zebrał 446 głosów na 480 możliwych, o dwa więcej niż rok temu Kaka, tym razem dopiero ósmy. Messiego wyprzedził o ponad 160 punktów, Fernando Torresa o kolejne 100. Głosujący postawili tym razem Ligę Mistrzów i Premiership ponad mistrzostwa Europy, klub ponad reprezentację (w niej Cristiano Ronaldo zdobył w ostatnim sezonie tylko cztery gole, a na Euro grał przeciętnie), indywidualności ponad wspólnym sukcesem Hiszpanów. Nagrodzili fantazję, nieprzewidywalność, ryzyko. Pogłoski, że przyszłością futbolu są cyborgi wtłoczone w trenerskie systemy, znów okazały się mocno przesadzone. Chyba że chodziło o takiego cyborga jak Portugalczyk, bo patrząc na niego w akcji, można mieć wrażenie, że to musi się dziać w grze komputerowej. Nie chodzi o jego triki, ale o nieustępliwość, z jaką Cristiano powtarza swoje ataki. Do skutku, zanim obrońca się nie podda. Wyrzucą go drzwiami, to wraca oknem.

[wyimek]4 razy Złotą Piłkę zdobywali piłkarze Manchesteru United. Więcej trofeów zebrały tylko Bayern (5), Barcelona i Real (6), Juventus i Milan (8)[/wyimek]

Ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Pierwsi widzą w nim geniusza i artystę, drudzy przede wszystkim płaczka oszukującego sędziów. W tych sporach, w pisku zakochanych w Portugalczyku nastolatek i w kampaniach reklamowych podkreślających jego fantazję – pracowitość i regularność piłkarza Manchesteru często giną z oczu. „FF” je docenił. Wcześniej zrobili to piłkarze i dziennikarze w Anglii, wybierając go na piłkarza roku.

[srodtytul]Beztroskie dziecko[/srodtytul]

Cristiano po zwycięstwie podziękował głosującym i kolegom z drużyny. Jak mówi, spał spokojnie, bo zrobił w ostatnim sezonie tak dużo, że zasłużył na zwycięstwo. Jak wiadomo, skromność nigdy nie była jego mocną stroną. A może to po prostu szczerość, bo w bezpośrednim kontakcie Portugalczyk bywa ujmujący. Podczas Euro 2008, gdy trener pozwalał mu na rozmowy z dziennikarzami – częściej jednak zabraniał, by odgrodzić go od medialnej histerii wokół transferu do Realu Madryt – odpowiadał na pytania z uśmiechem, rozsądnie, ładnym angielskim.

Terry Venables powiedział kiedyś, że piłka nożna jest bardzo prostą grą, to piłkarze ją komplikują. Cristiano nie komplikuje – ani futbolu, ani życia.

Portugalia miała dotychczas dwóch zwycięzców Złotej Piłki. Eusebio był cichy i zagubiony, Luis Figo od zawsze grał z taką miną, jakby za miliony cierpiał katusze. CR to beztroskie dziecko, które śmieje się albo płacze wtedy, kiedy chce, a nie kiedy wypada. Ten sam instynkt, który prowadzi go na boisku, jest też przewodnikiem w życiu. Cokolwiek robi: kiwa, strzela bramki, oszukuje sędziów, gra w pingponga (uwielbia to), bawi się, podrywa dziewczyny – musi być w tym najlepszy.

Jest łatwym celem dla brukowców, ale pozostaje sobą. Nie przyjmuje do wiadomości, że życie wystawia czasami wysokie rachunki, choć przecież nie zawsze go rozpieszczało.

Wychowywał się właściwie sam, metodą prób i błędów. Dorastał w Quinta Falcao, wówczas bardzo podłej dzielnicy Funchal, największego miasta Madery. Jego nieżyjący już ojciec Dinis, magazynier w klubie piłkarskim Andorinha, wybrał dla syna imię – uwielbiał Ronalda Reagana – i przyszłość na boisku, ale poza tym nie był najlepszym wzorem. W domu było tak biednie, że początki kariery Ronaldo pasują bardziej do standardów brazylijskich faveli i opowieści o wyrywaniu się z beznadziei niż europejskiego futbolu.

[wyimek]Instynkt zwycięzcy zagarniającego dla siebie to, co najlepsze, prowadzi go na boisku i w życiu. Uczy się na błędach, ale pozostaje sobą[/wyimek]

Tylko piłka pozwalała mu poczuć się naprawdę chcianym. Jego talent szybko przerósł trenerów Andorinhy, gdzie zaprowadził go ojciec, a potem Nacionalu Funchal. Już jako dwunastolatek trafił do akademii Sportingu Lizbona w Alcochete, najsłynniejszej szkoły sportowej Portugalii. Z fabryki skrzydłowych na obrzeżach Lizbony wyszli w świat m.in. Luis Figo, Ricardo Quaresma, Nani, jego przyjaciel z Manchesteru.

Cristiano wyjechał do Lizbony sam, bez rodziców. Tęsknił za domem, nienawidził kolegów z internatu szydzących z jego śmiesznego akcentu. Odreagowywał to na boisku i w szkole, trudno było nad nim zapanować, popisywał się, rzucał w nauczycieli krzesłami. Nawet w pierwszej drużynie Sportingu nie poczuł się od razu u siebie. Wiedział, że mimo zaledwie 17 lat potrafi więcej od kolegów i że nie wolno mu tego pokazać, żeby nie podpaść radzie starszych w szatni. Na szczęście już po kilku miesiącach Sporting zagrał towarzysko z Manchesterem United, a Alex Ferguson zakochał się w jego dryblingach od pierwszego wejrzenia.

Ferguson uczynił go wielkim, dał swobodę wyrażania siebie, jemu podporządkował grę drużyny. Najlepiej było to widać w ostatnim sezonie, gdy kazał swoim napastnikom, Carlosowi Tevezowi i Wayne’owi Rooneyowi, pracować na gole Portugalczyka.

W Manchesterze stał się wielki, sławny, bogaty, ale zagubiony chłopak z Funchal, a potem Lizbony, walczący o swoje krzykiem i łokciami, ciągle w nim tkwi. Odzywa się od czasu do czasu: dostaje czerwone kartki w idiotycznych okolicznościach, rozdaje rywalom pogardliwe spojrzenia, negocjuje z Realem Madryt za plecami Fergusona. A potem znów jest sobą i wszystkie winy idą w zapomnienie.

W dorosłym futbolu jest dopiero od sześciu lat i nikt nie potrafi przewidzieć, co jeszcze może zrobić ze swoim talentem. Już dziś trudno w nim rozpoznać tego Cristiano Ronaldo z początków gry w Manchesterze, który uważał, że w każdej akcji trzeba pokazać jakąś sztuczkę. Wtedy nawet spokojny Ryan Giggs ledwo panował nad sobą na widok tych popisów, a Ruud van Nistelrooy raz rzucił się na Portugalczyka z pięściami, nie mogąc doczekać się podania.

Dziś nikt nie śmiałby tego zrobić, a Cristiano Ronaldo ma szansę osiągnąć to, co nie udało się żadnemu piłkarzowi od czasów Marco van Bastena – obronić Złotą Piłkę. Ale czy za rok wygra on, czy Messi, futbol zawsze będzie zwycięzcą.

[ramka][b]Plebiscyt 2008[/b]

1. Cristiano Ronaldo 446 pkt(Portugalia, Manchester United)

2. Lionel Messi 281(Argentyna, FC Barcelona)

3. Fernando Torres 179(Hiszpania, Liverpool)

4. Iker Casillas 133(Hiszpania, Real Madryt)

5. Xavi Hernandez 97(Hiszpania, FC Barcelona)

6. Andriej Arszawin 64(Rosja, Zenit St. Petersburg)

7. David Villa 55(Hiszpania, Valencia)

8. Kaka 31(Brazylia, AC Milan)

9. Zlatan Ibrahimović 30(Szwecja, Inter Mediolan)

10. Steven Gerrard 28(Anglia, Liverpool)[/ramka]

[ramka][b]Cristiano Ronaldo Santos Aveiro[/b],urodzony 5 lutego 1985 r. w Funchal na Maderze, 185 cm wzrostu, 86 kg wagi. 61-krotny reprezentant Portugalii – zdobywca 21 bramek. Zawodnik CF Andorinha i CD Nacional na Maderze oraz Sportingu Lizbona (1997 – 2003) i Manchesteru Utd. (od 2003 r., kupiony za 12 mln funtów). Uczestnik MŚ 2006 (czwarte miejsce), wicemistrz Europy 2004, uczestnik Euro 2008. Dwukrotny mistrz Anglii (2007, 2008), zdobywca Pucharu Anglii (2004). W roku 2008 zdobył z Manchesterem Puchar Mistrzów. W sezonie 2007 – 2008 został najlepszym strzelcem w Europie z 42 golami (w tym 31 w Premier League i osiem w Lidze Mistrzów). Jest trzecim Portugalczykiem, któremu przyznano Złotą Piłkę – po Eusebio (1965) i Luisie Figo (2000)[/ramka]

[ramka][b]Zdobywcy Złotej Piłki[/b]

1956 Stanley Matthews (Anglia, Blackpool); 1957 Alfredo di Stefano (Hiszpania, Real Madryt); 1958 Raymond Kopa (Francja, Real M.); 1959 Alfredo di Stefano (Real M.); 1960 Luis Suarez (Hiszpania, Barcelona); 1961 Omar Sivori (Włochy, Juventus Turyn); 1962 Josef Masopust (Czechosłowacja, Dukla Praga); 1963 Lew Jaszyn (ZSRR, Dynamo Moskwa); 1964 Dennis Law (Szkocja, Manchester United); 1965 Eusebio (Portugalia, Benfica Lizbona); 1966 Bobby Charlton (Anglia, Manchester U.); 1967 Florian Albert (Węgry, Ferencvaros); 1968 George Best (Anglia, Manchester U.); 1969 Gianni Rivera (Włochy, Milan); 1970 Gerd Müller (RFN, Bayern Monachium); 1971 Johan Cruyff (Holandia, Ajax Amsterdam); 1972 Franz Beckenbauer (RFN, Bayern); 1973, 1974 J. Cruyff (Barcelona); 1975 Oleg Błochin (ZSRR, Dynamo Kijów); 1976 F. Beckenbauer (Bayern); 1977 Alan Simonsen (Dania, Borussia Moenchengladbach); 1978, 1979 Kevin Keegan (Anglia, Hamburger SV); 1980, 1981 Karl-Heinz Rummenigge (RFN, Bayern); 1982 Paolo Rossi (Włochy, Juventus); 1983, 1984, 1985 Michel Platini (Francja, Juventus); 1986 Igor Biełanow (ZSRR, Dynamo Kijów); 1987 Ruud Gullit (Holandia, Milan); 1988, 1989 Marco van Basten (Holandia, Milan); 1990 Lothar Matthaeus (Niemcy, Inter Mediolan); 1991 Jean-Pierre Papin (Francja, Marsylia); 1992 M. Van Basten (Milan); 1993 Roberto Baggio (Włochy, Juventus); 1994 Christo Stoiczkow (Bułgaria, Barcelona); 1995 George Weah (Liberia, Milan); 1996 Matthias Sammer (Niemcy, Borussia Dortmund); 1997 Ronaldo (Brazylia, Inter); 1998 Zinedine Zidane (Francja, Juventus); 1999 Rivaldo (Brazylia, Barcelona); 2000 Luis Figo (Portugalia, Real M.); 2001 Michael Owen (Anglia, Liverpool); 2002 Ronaldo (Brazylia, Real M.); 2003 Pavel Nedved (Czechy, Juventus); 2004 Andrij Szewczenko (Ukraina, Milan); 2005 Ronaldinho (Brazylia, Barcelona); 2006 Fabio Cannavaro (Włochy, Real M.); 2007 Kaka (Brazylia, Milan); 2008 Cristiano Ronaldo (Portugalia, Manchester U.).

W historii plebiscytu w pierwszej trójce znalazło się dwóch Polaków: Kazimierz Deyna w 1974 r. (3. miejsce, Legia Warszawa) i Zbigniew Boniek w 1982 r. (3., Widzew Łódź/Juventus). [/ramka]

Piłka nożna
Barcelona bliżej mistrzostwa Hiszpanii. Bez Roberta Lewandowskiego pokonała Mallorcę
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Ekstraklasa czekała na taki przełom w Europie. Nie wolno tego zepsuć