Litwini, którzy świetnie rozpoczęli eliminacje mistrzostw świata, na poważnie zagrają 11 lutego z Andorą. Przeciwko Polsce wystąpią przede wszystkim piłkarze z tamtejszej ligi, a czterech zawodników nie ma podpisanego kontraktu z żadnym klubem.
Portugalski trener drużyny litewskiej Jose Couceiro prowadzi jednocześnie FBK Kowno i na Litwie jest prawdziwą gwiazdą.
– Ten klub wyeliminował Glasgow Rangers i był bliski awansu do Ligi Mistrzów. W tym samym czasie reprezentacja pokonała Rumunię 3:0 i Austrię 2:0. Przeciwko naszej drużynie nie wystąpią jednak największe litewskie gwiazdy. Couceiro powołał za to Andriusa Skerlę z Jagiellonii Białystok, Nerijusa Radziusa z ŁKS i Mindaugasa Pankę z Widzewa Łódź. Najlepsi grają na Zachodzie i nie zostali zwolnieni na początek zgrupowania – mówi Rafal Ulatowski, asystent Beenhakkera.
Litwini grali z Polakami sześć razy. Trzy razy przegrali, dwa razy zremisowali, a wygrali ostatnie spotkanie – w Bełchatowie w maju 2006 roku, kiedy kadra Pawła Janasa przygotowywała się do wyjazdu na mistrzostwa świata. Dzisiejszym meczem Litwini rozpoczynają przygotowania do marcowego meczu z Francją.
Spotkanie Polska – Litwa odbędzie się na Estadio Algarve. Budowa tego stadionu to była jedna z najdziwniejszych decyzji komitetu organizacyjnego mistrzostw Europy w 2004 roku. Region Algarve dla portugalskiego rządu był tak ważny, że wielki turniej nie mógł go ominąć. Turyści mieli przyjechać na południe, zakochać się w krajobrazie i spędzać tu wszystkie wakacje.
Potrzebny był jednak stadion – tylko na mistrzostwa, bo wiadomo było, że żaden z miejscowych klubów nie jest na tyle popularny, by trybuny zapełniały się choćby w połowie. Dziennik „O Jogo” budowę Estadio Algarve nazwał najbardziej absurdalną inwestycją ostatniej dekady. Bez referendum zdecydowano się podnieść ludziom podatki, 35 mln dolarów kredytu spłacać będą jeszcze przez 20 lat.