Ciekawszy moment na wznowienie rozgrywek trudno sobie wyobrazić. Z drużyn od początku wymienianych w gronie tych, które mogą zagrać w majowym finale w Rzymie, burzy nie przeszedł tylko Manchester United. W innych klubach trenerzy próbowali zamienić dobre na lepsze i teraz mecze 1/8 finału zamiast jednostronnych będą wyrównane. Najwięcej mówi się o zadyszce Barcelony, która jesienią rozpędziła się tak bardzo, że zwalniała trenerów rywali jeszcze przed meczami. O tym, że wbrew temu, co mówił Bernd Schuster na Camp Nou, da się wygrać, przekonał Europę w ostatnią sobotę zamykający ligową tabelę Espanyol.
[srodtytul]I tak najlepsza [/srodtytul]
O co chodzi w kryzysie Barcelony, za bardzo nie wiadomo, tak jak nie wiadomo, dlaczego jeden remis i porażkę nazywa się już kryzysem. Josep Guardiola stwierdził tylko, że nikt nie obiecał jego piłkarzom, iż będzie łatwo, i zapewnił, że do meczu z Lyonem na pewno zdążą się pozbierać. W fazie grupowej Barcelona wygrała wszystkie trzy mecze wyjazdowe, ale przed dzisiejszą wizytą we Francji pewna zwycięstwa nie jest.
Chłodny umysł zachował Bernard Lacombe, dyrektor sportowy Lyonu – lidera francuskiej ligi i siedmiokrotnego z rzędu mistrza kraju. – Barcelona ma najlepszych piłkarzy na świecie, którzy zdobyli już 90 bramek, a o zadyszce mówi się dlatego, że przegrali po 22 meczach bez porażki. Gorzej trafić nie mogliśmy – stwierdził.
Ciułacze z Manchesteru