Reklama
Rozwiń
Reklama

Wszystko sztuczne

Polonia grała słabo, a Legia jeszcze gorzej.

Aktualizacja: 28.02.2009 09:59 Publikacja: 28.02.2009 01:36

Nie wyszedłem pierwszy, jak Antoni Słonimski z teatru, bo w meczu – w przeciwieństwie do kiepskiej sztuki – może się coś wydarzyć nawet w ostatniej chwili. Tym razem mieliśmy pecha i końcowy gwizdek sędziego stadion przyjął z ulgą.

Stadion? Co to za stadion, na którym siedzą kibice tylko jednej drużyny. Miały być wielkie derby stolicy, a wyszła powiatowa kopanina. Nie wnikam, dlaczego nie zobaczyliśmy kibiców Legii. Ktoś w PZPN wymyślił, że stanowiliby zagrożenie dla bezpieczeństwa i chyba przesadził.

Jeśli kibice Polonii weszli na trybunę kamienną za darmo, a ci z Legii mieli płacić po 100 złotych, to też nie jest w porządku.

Na stojącym za bramką ekranie z elektronicznym zegarem wybuchały przed meczem płomienie. Taki sztuczny znicz. Wciąż wszystko jest sztuczne. Te kalekie trybuny, zawodnicy przewracający się na piłce, akcje kończące się na trzecim podaniu.

Prawdziwe były tylko setki wściekłych ludzi przed dwiema wąskimi furtkami, przez które wchodzi się na główną trybunę. Kibice Polonii wywiesili transparenty przeciw właścicielom Legii, policji, miastu, które przeznaczyło więcej pieniędzy na stadion przy Łazienkowskiej niż przy Konwiktorskiej. Zachowywali się poprawnie, ale musieli wylać swoje żale. Może dlatego, że kibic Polonii czarny szalik zakłada dopiero przed stadionem, bo np. na Ursynowie grozi to wizytą u dentysty.

Reklama
Reklama

W mieście, w którym grają dwie drużyny z tradycjami, mecze między nimi są zwykle świętem dla piłkarzy i kibiców. Celtic może się nie lubić z Rangersami, Inter z Milanem, Flamengo z Fluminense, ale kiedy stają naprzeciw siebie, to kibice prześcigają się w pomysłach na doping, a piłkarze na boisku wypruwają żyły. A potem czasami razem piją piwo. Kiedy Legia grała wczoraj z Polonią, poziom widowiska był żenujący, choć jedna z tych drużyn może zostać mistrzem Polski.

Derby Warszawy to nie było święto futbolu, to nie było święto stolicy, to był smutny wieczór.

Nie wyszedłem pierwszy, jak Antoni Słonimski z teatru, bo w meczu – w przeciwieństwie do kiepskiej sztuki – może się coś wydarzyć nawet w ostatniej chwili. Tym razem mieliśmy pecha i końcowy gwizdek sędziego stadion przyjął z ulgą.

Stadion? Co to za stadion, na którym siedzą kibice tylko jednej drużyny. Miały być wielkie derby stolicy, a wyszła powiatowa kopanina. Nie wnikam, dlaczego nie zobaczyliśmy kibiców Legii. Ktoś w PZPN wymyślił, że stanowiliby zagrożenie dla bezpieczeństwa i chyba przesadził.

Reklama
Piłka nożna
Polska w barażach o mundial zagra u siebie z Irlandią lub rywalem z Bałkanów
Materiał Promocyjny
Polska „tygrysem wzrostu”, ale potrzebuje kapitału i innowacji
Piłka nożna
Curaçao zagra na mundialu. Kraj jest mniejszy niż Warszawa
Piłka nożna
Jak polscy piłkarze wpadli w pułapkę
Piłka nożna
Bartosz Bereszyński po meczu z Maltą. „Chyba zabrakło nam koncentracji”
Materiał Promocyjny
Jak budować strategię cyberodporności
Piłka nożna
Malta – Polska 2:3. Niespodziewane męki na koniec eliminacji mundialu, uratował nas rykoszet
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama