Reklama
Rozwiń
Reklama

Jan Tomaszewski broni Andrzeja G.

Sąd we Wrocławiu aresztował na trzy miesiące byłego współwłaściciela Widzewa Andrzeja G. Jan Tomaszewski pojechał go bronić

Publikacja: 12.03.2009 03:20

Do Wrocławia przyjechał Jan Tomaszewski, aby świadczyć na korzyść Andrzeja G.

Do Wrocławia przyjechał Jan Tomaszewski, aby świadczyć na korzyść Andrzeja G.

Foto: Fotorzepa

Andrzej G. został zatrzymany pod zarzutem przywłaszczenia wielomilionowych kwot w celu ukrycia ich przed egzekucją. Razem z nim zatrzymano byłego prezesa Widzewa Jacka D. Po przesłuchaniu został on jednak zwolniony. Musi wpłacić kaucję w wysokości 15 tys. złotych, został objęty dozorem policyjnym.

Sprawa Andrzeja G. wydaje się poważniejsza. G. pojawił się w Widzewie w roku 1993. Został jego sponsorem, a wkrótce prezesem. Jacek D. wtedy już w klubie był. Jest jedną z osób pracujących w Widzewie najdłużej. To on, w roku 2002, w imieniu klubu miał żądać od PZPN ok. 300 tys. zł, które, zdaniem Widzewa, mu się należały. W tej samej sprawie zarzuty postawiono sekretarzowi generalnemu PZPN Zdzisławowi Kręcinie.

W chudych latach Widzewa, już po grze w Lidze Mistrzów, Andrzej G. uchodził za dobrego wujka, który przywożąc z Niemiec pieniądze w walizkach, gasił pożary w klubie, płacąc piłkarzom i trenerom. W roku 2002 ówczesny prezes Widzewa Mirosław Czesny ujawnił, że wszystkie pieniądze, jakie G. wkładał w klub, były w praktyce pożyczkami na wysoki procent. Być może dzięki temu Widzew przeżył, choć metody G. odbiegały od przyjętych standardów, a PZPN uznał go nawet za persona non grata.

Wczoraj do Wrocławia przyjechał Jan Tomaszewski, aby świadczyć na korzyść Andrzeja G. Tomaszewski jest oburzony zatrzymaniem G., przywiózł dokumenty mające świadczyć o nieprawidłowościach podczas przekształceń własnościowych Widzewa, z czym G. nie ma nic wspólnego.

Zdaniem Tomaszewskiego G. jest kozłem ofiarnym. Sąd byłego bramkarza jednak nie przesłuchał.

Reklama
Reklama

[ramka][srodtytul]Podejrzany obserwator [/srodtytul]

Zarzut przyjęcia 2,5 tys. zł łapówki podczas meczu trzecioligowego zespołu w sezonie 2004/2005 postawiła Prokuratura Krajowa we Wrocławiu obserwatorowi Krzysztofowi M. ze Słupska. Został on zatrzymany przez CBA.[/ramka]

Andrzej G. został zatrzymany pod zarzutem przywłaszczenia wielomilionowych kwot w celu ukrycia ich przed egzekucją. Razem z nim zatrzymano byłego prezesa Widzewa Jacka D. Po przesłuchaniu został on jednak zwolniony. Musi wpłacić kaucję w wysokości 15 tys. złotych, został objęty dozorem policyjnym.

Sprawa Andrzeja G. wydaje się poważniejsza. G. pojawił się w Widzewie w roku 1993. Został jego sponsorem, a wkrótce prezesem. Jacek D. wtedy już w klubie był. Jest jedną z osób pracujących w Widzewie najdłużej. To on, w roku 2002, w imieniu klubu miał żądać od PZPN ok. 300 tys. zł, które, zdaniem Widzewa, mu się należały. W tej samej sprawie zarzuty postawiono sekretarzowi generalnemu PZPN Zdzisławowi Kręcinie.

Reklama
Piłka nożna
Liga Konferencji. Decydowały ostatnie sekundy: Lech dobity, Jagiellonia wyrównuje
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Piłka nożna
Legia i Raków w Lidze Konferencji. Zabrakło trochę szczęścia
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Festiwal zwrotów akcji w meczu Barcelony w Brugii
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Liverpool wstał z kolan, Bayern podbił Paryż
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Piłka nożna
Rosjanie kuszą Xaviego. Były trener Barcelony odmawia
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama