Krok do historii

Dziś Barcelona – Chelsea. Piłkarze Josepa Guardioli chcą zdobyć trzy trofea i dać Katalonii miesiąc karnawału. Zespół Guusa Hiddinka potrafi jednak zepsuć każde święto

Publikacja: 28.04.2009 01:15

Rafael Marquez, Carles Puyol, Didier Drogba i John Terry grali w 2006 roku, zagrają też dzisiaj

Rafael Marquez, Carles Puyol, Didier Drogba i John Terry grali w 2006 roku, zagrają też dzisiaj

Foto: AFP

Guardiola rzadko cieszy się z jednego punktu, a w sobotę musiał. W ligowym meczu Valencia pokazała, jak gasić kataloński entuzjazm, a trener Barcelony miał tylko trzy dni na znalezienie sposobu, by w tym sezonie się już to nie powtórzyło. Barcelonę czeka tydzień prawdy – dziś gra z Chelsea o finał Ligi Mistrzów, w sobotę – z Realem Madryt o mistrzostwo Hiszpanii.

Z Valencią zremisowała w wyjazdowym meczu 2:2, strzelając wyrównującego gola w końcówce. Mierzyła się z drużyną, grającą tak samo jak ona. Guardiola zdejmuje z boiska Xaviego tylko wtedy, gdy oszczędza go przed ważniejszymi zadaniami, w sobotę mistrz Europy z zeszłego roku został zmieniony, bo nie potrafił przebić się ze swoimi podaniami przez agresywnie grających piłkarzy Valencii.

[srodtytul]Liga Deja Vu [/srodtytul]

Po takim meczu gorzej niż na Chelsea trafić nie było można. Piłkarze Guusa Hiddinka w ćwierćfinale wyeliminowali Liverpool, dla którego w tym sezonie, tak jak dla Barcelony, liczył się entuzjazm.

W rewanżu zakończonym remisem 4:4 za każdym razem, gdy piłkarze Rafaela Beniteza prawie odrabiali straty, karceni byli kontratakiem nie do zatrzymania. Barcelona nie lubi takich drużyn. Z rzutami rożnymi i wysokimi dośrodkowaniami w pole karne też radzi sobie średnio, a to angielska specjalność.

Najbogatsze i najbardziej prestiżowe rozgrywki w Europie nazywane są Ligą Deja Vu. Trzy angielskie drużyny w najlepszej czwórce znalazły się trzeci raz z rzędu. Skład półfinalistów z zeszłego sezonu różni się tylko tym, że teraz zamiast Liverpoolu jest Arsenal.

Jeżeli Chelsea pokona Barcelonę, a Manchester wygra z Arsenalem, dojdzie nawet do powtórki ubiegłorocznego finału z Moskwy, a jeśli do ostatniego meczu awansują Barcelona i Arsenal, powtórzy się decydujący mecz z Paryża z 2006 roku.

Barcelona z Chelsea też już oczywiście grała. W 1/8 finału w 2006 roku Katalończycy wygrali w Londynie 2:1, a u siebie zremisowali 1:1. Rok wcześniej w tej samej fazie lepsza była Chelsea. Wtedy jednak był to zespół świeżo rozbudzonych nadziei, krnąbrnego trenera Jose Mourinho i grubego portfela Romana Abramowicza. Teraz to drużyna przede wszystkim dobrze poukładana przez wielkiego fachowca, jakim jest Guus Hiddink.

Holender mówi o Barcelonie, jak w reklamie piwa Carlsberg, że to „prawdopodobnie najlepsza drużyna w Europie” i w ligowym meczu oszczędzał trzech kluczowych graczy.

Chelsea wygrała z West Hamem 1:0, cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział Didier Drogba, a Michael Ballack i Michael Essien pojawili się dopiero w końcówce. Ballack i Essien to dwójka, która dzisiaj zderzy się z Xavim i Iniestą, musieli być wypoczęci. Inni też się nie przemęczali, bo przeciwnik tego nie wymagał.

[srodtytul]Potrójna korona[/srodtytul]

Zespół z Londynu zagra bez zawieszonego za żółte kartki Ashleya Cole’a i kontuzjowanego Ricardo Carvalho, co w konfrontacji z atakiem, który w lidze hiszpańskiej zdobył już 90 bramek, może mieć znaczenie. W Barcelonie na ostatniej prostej wszyscy są zdrowi.

Historia to słowo klucz na Camp Nou. Piłkarze i trener wiedzą, że ją tworzą. Grają lepiej niż Barcelona Johana Cruyffa, do której od 1992 roku porównywane są wszystkie kolejne zespoły. Grają o potrójną koronę, bo poza mistrzostwem (do końca pozostało pięć kolejek) i Ligą Mistrzów, wygrywając 13 maja z Athleticem Bilbao mogą zdobyć jeszcze Puchar Hiszpanii.

Jednak najbliższe tygodnie w Barcelonie równie dobrze jak karnawał, mogą rozpocząć katalońską żałobę. Guardiola jeszcze niczego nie wygrał, a bez trofeów do historii się nie przechodzi.

[ramka][srodtytul]Dziś [/srodtytul]

FC Barcelona – Chelsea Londyn

(20.45, transmisja nSport)

[srodtytul]Jutro[/srodtytul]

Manchester United – Arsenal Londyn (20.45, transmisja TVP2 i nSport)[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=m.kolodziejczyk@rp.pl]m.kolodziejczyk@rp.pl[/mail][/i]

Guardiola rzadko cieszy się z jednego punktu, a w sobotę musiał. W ligowym meczu Valencia pokazała, jak gasić kataloński entuzjazm, a trener Barcelony miał tylko trzy dni na znalezienie sposobu, by w tym sezonie się już to nie powtórzyło. Barcelonę czeka tydzień prawdy – dziś gra z Chelsea o finał Ligi Mistrzów, w sobotę – z Realem Madryt o mistrzostwo Hiszpanii.

Z Valencią zremisowała w wyjazdowym meczu 2:2, strzelając wyrównującego gola w końcówce. Mierzyła się z drużyną, grającą tak samo jak ona. Guardiola zdejmuje z boiska Xaviego tylko wtedy, gdy oszczędza go przed ważniejszymi zadaniami, w sobotę mistrz Europy z zeszłego roku został zmieniony, bo nie potrafił przebić się ze swoimi podaniami przez agresywnie grających piłkarzy Valencii.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Harry Kane poszedł w ślady Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Manchester City - Real Madryt. Widowisko w Lidze Mistrzów, Vinicius Junior ukradł wieczór
Piłka nożna
Manchester City – Real Madryt. Mecz dwóch poranionych drużyn
Piłka nożna
Barcelona skorzystała z prezentu. Pomogła bramka Roberta Lewandowskiego
Piłka nożna
Takiego transferu w Polsce jeszcze nie było. Ruben Vinagre - najdroższy piłkarz Ekstraklasy