Nikomu nie chciało się grać w sobotę z RPA i tak samo było wczoraj przez większość meczu z Irakiem. Jeśli Beenhakker po pierwszym spotkaniu krzyczał na swoich piłkarzy, tym razem kilku z nich powinien skreślić ze swojego notesu na dłuższy czas.
Krytykować nie można tylko Rafała Murawskiego, który pokazał, że dla reprezentacji chce mu się grać nawet wtedy, gdy jest pod tym względem osamotniony, oraz Rogera, który w drugiej połowie strzelił wyrównującego gola i pokazał, dlaczego warto go powoływać do kadry. Nawet w gorszej formie jest w stanie choćby jeden raz w meczu kopnąć piłkę tak, jak nie potrafi żaden z piłkarzy naszej drużyny.
O pierwszej połowie najlepiej zapomnieć, nie widzieliśmy nawet celnych strzałów na bramkę, tylko jeden rzut rożny. Irakijczycy byli chociaż dwa razy na spalonym, Polacy nawet nie szukali szczęścia. Zerkali na trenera, czy już jest wściekły, ale Beenhakker nie był zły, tylko zrezygnowany.
Od pierwszej minuty postawił aż na ośmiu piłkarzy z polskiej ligi – w tym pięciu z Lecha Poznań. O drużynie prowadzonej w zakończonym niedawno sezonie przez Franciszka Smudę mówił ciepło, stwierdził nawet, że to właśnie Lech najbardziej zasługiwał na mistrzostwo Polski. Jednak finisz poznaniacy mieli fatalny.
Trudno stwierdzić też, że udany sezon ma za sobą Piotr Polczak, który nie zawsze mieścił się w składzie przedostatniej w tabeli Cracovii, czy Łukasz Trałka z Polonii Warszawa, któremu opinia wielkiego talentu zrobiła tylko krzywdę, bo niczego więcej poza ligową przeciętność pokazać nie potrafi.