– FIFA stoi przy Afryce! – przemówił Sepp Blatter. Odpowiedział mu ryk vuvuzelas, plastikowych trąbek, bez których mecz piłkarski w RPA się nie odbędzie. – Świat futbolu wam ufa – zapewniał szef FIFA, a ryk na stadionie Ellis Park w Johannesburgu narastał.
Było już po półgodzinnej ceremonii otwarcia, głośnej i kolorowej. Autobusy z kibicami, wcześniej zablokowane w korkach w centrum miasta, zaczęły docierać na miejsce. Prezydent kraju Jacob Zuma ogłosił, że Puchar Konfederacji uważa za otwarty, a potem rywale Polski w ostatnich meczach towarzyskich, RPA i Irak, wybiegli na boisko.
Nie strzelili żadnej bramki, nie dali wielu emocji, zgodnie z przewidywaniami na pokaz dobrego futbolu trzeba było poczekać jeszcze kilka godzin. W drugim meczu grupy A Hiszpania rozbiła Nową Zelandię 5:0 po trzech golach Fernando Torresa. Mistrzowie Europy, niepokonani już od 33 meczów, są faworytem turnieju. Ale nie gra w piłkę będzie w Pucharze Konfederacji najważniejsza. Po kilku latach panicznych doniesień z placów budowy, zakorkowanych ulic RPA i niebezpiecznych dzielnic przyszedł czas, by zobaczyć, jaki naprawdę będzie pierwszy mundial w Afryce. Przekonać się, czy Blatter, który pomysł mistrzostw na tym kontynencie przeforsował i bronił go nawet w chwilach największych kłopotów, wyjedzie z RPA jako zwycięzca czy przegrany.
[srodtytul]Ufaj i kontroluj[/srodtytul]
Obawa, czy gospodarz mundialu podoła zadaniu, była matką tego wynalazku, jakim jest Puchar Konfederacji w obecnym kształcie. Rozgrywany co cztery lata, zawsze rok przed mistrzostwami świata i w tym kraju, który je organizuje.