Burza w szklance kawy

Może i kiedyś PZPN zwolni Beenhakkera, ale nie za pomoc Feyenoordowi

Publikacja: 01.07.2009 03:56

Burza w szklance kawy

Foto: BEW

Beenhakker o tym, że znowu ma być zwolniony przez Grzegorza Latę – tym razem z powodu umowy, którą podobno dziś podpisze, by zostać w Feyenoordzie dyrektorem sportowym – dowiedział się w swoim domu pod Brukselą. Przeglądał Internet, znalazł wiadomość z „Faktu”, zobaczył też przy tekście swoje zdjęcie w stroju Feyenoordu, jak prowadzi trening tej drużyny.

Prezes Lato o tym, że ma zwolnić trenera, dowiedział się w swoim domu w Mielcu. Ani on, ani Beenhakker sprawy nie komentują. – Bo sprawy nie ma – mówi „Rz” rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski. Selekcjoner przypomina tylko, że zdjęcie w „Fakcie” jest sprzed dwóch lat, gdy poprowadził Feyenoord dorywczo w barażach o Puchar UEFA. Do Polski Beenhakker zamierza przyjechać po 20 lipca i zjawi się tu jako trener kadry, bo u niego nic się nie zmienia. Nadal jest w Feyenoordzie tylko doradcą. Przyjął tę rolę za zgodą Laty. Mało entuzjastyczną, ale zgodą.

– Nie widziałem Leo na żadnym treningu Feyenoordu. Wiem, że w biurach klubu się pojawia, gdy jest potrzebny, ale na pewno nie siedzi tam całymi dniami. I na pewno nie podpisze w Rotterdamie kontraktu, bo to nie jest na rękę ani jemu, ani Feyenoordowi. Temu klubowi brakuje dziś pieniędzy na wypłacenie pensji piłkarzom. Musi prosić o pożyczki, żeby mieć na kontrakt trenera Mario Beena. Skąd miałby pieniądze na kolejnego działacza? – mówi „Rz” Marcel van der Kraan z „Algemeen Dagblad”, gazety z Rotterdamu.

[srodtytul]Klub na dnie[/srodtytul]

Beenhakker ostatni tydzień spędził na urlopie, w poniedziałek przyjechał do Rotterdamu, by naradzić się z trenerem Beenem w sprawie transferów. Będzie też przyjeżdżał w najbliższych dniach. Z Brukseli do Rotterdamu jest tylko 150 km, a tematów do narad w Feyenoordzie nie brakuje.

Klub w ostatnim sezonie sięgnął dna, tak pod względem sportowym, jak finansowym i organizacyjnym. Jedenaste miejsce w tabeli, ponad 20 mln euro długu, rozprzężenie w szatni, nad którą nie potrafił zapanować poprzedni trener Gertjan Verbeek – to jest bałagan, który mają spróbować posprzątać Been i Beenhakker.

Obaj są witani w Rotterdamie jak zbawcy. Pierwszy trening Beena, dziesięć dni temu, oglądało 10 tysięcy kibiców skandujących jego imię. Been, wychowanek Feyenoordu, to przyjaciel Beenhakkera i jego były piłkarz.

– Leo pomaga Feyenoordowi, bo jest z Rotterdamu, czuje się związany z tym klubem, pracował tu wcześniej trzykrotnie, ale przede wszystkim robi to dla Beena – mówi Marcel van der Kraan.

Beenhakker pytany o swoje obowiązki w Rotterdamie wielokrotnie odpowiadał: – Mam przygotować nowemu trenerowi jak najlepsze warunki pracy i wykorzystam do tego moje doświadczenie, wiedzę i sieć kontaktów. Dziś to on rozmawia z menedżerami w sprawie transferów, ale na tym jego wpływy się nie kończą. Uczestniczył w negocjacjach z biznesmenami, którzy mogliby wspomóc klub, wybierał Feyenoordowi nowy sztab medyczny.

Oficjalnie Beenhakker to „technisch adviseur” – doradca techniczny. – Gdy nazywamy go dyrektorem sportowym, z klubu dzwonią i proszą, by to się więcej nie powtórzyło – mówi „Rz” Mikos Gouka, inny dziennikarz „AD”. Sam Beenhakker zapowiedział w lutym, gdy zgodził się pomagać klubowi z Rotterdamu i gdy zaprezentowano go oficjalnie jako doradcę, że będzie to robił bez oficjalnej funkcji. Oraz bez kontraktu i bez pieniędzy.

[srodtytul]Granice kontraktu[/srodtytul]

Spekulacje, że zostanie dyrektorem sportowym od 1 lipca i wtedy podpisze umowę, pojawiały się w holenderskiej prasie, ale dawno temu. Jeszcze zanim prezes Lato powiedział, że na łączenie funkcji się nie zgodzi. To podczas tamtej rozmowy z trenerem Lato miał powiedzieć głośne później zdanie, że wprawdzie objęcia posady w Feyenoordzie Beenhakkerowi zabrania, ale w czasie wolnym może on robić, co chce i pić kawę, z kim chce.

– Doradzanie Feyenoordowi tej umowy nie złamie, a terminy meczów reprezentacji Polski tak się układają, że będę mógł w 100 procentach poświęcić się obu zajęciom – zapewniał wówczas trener.

Ale w Polsce widać go coraz rzadziej, a w Holandii coraz częściej: gdy pomaga Feyenoordowi, bierze udział w akcjach charytatywnych, występuje w reklamie jednej z telewizji.

Granic wyznaczonych kontraktem z PZPN ani razu nie złamał i jak zapewniają w Feyenoordzie, nie złamie, bo tego nie chce. Inna sprawa, że za Polską nie tęskni. Jest zżyty z piłkarzami, ze swoim sztabem, ale coraz bardziej zły na wszystko, co się dzieje wokół kadry. Zwłaszcza po ostatnim zgrupowaniu w RPA. Kontrakt z PZPN kończy mu się w listopadzie, zostanie przedłużony automatycznie w przypadku awansu do mundialu.

Polska daje Beenhakkerowi pieniądze, a Holandia i Feyenoord to, co kiedyś też mu dawaliśmy: uznanie i wiarę, że ten siwy pan jeszcze im wszystkim pokaże.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=p.wilkowicz@rp.pl]p.wilkowicz@rp.pl[/mail][/i]

Piłka nożna
Barcelona liderem w Hiszpanii. Robert Lewandowski ma już więcej goli niż w całym ubiegłym sezonie
Piłka nożna
"Faraon Manchesteru”. Czy Omar Marmoush uratuje City?
Piłka nożna
Bundesliga. Hit w Leverkusen na remis, Bayern krok bliżej odzyskania tytułu
Piłka nożna
W Korei Północnej reżim zakazuje transmisji meczów trzech klubów Premier League
Piłka nożna
Liga Konferencji. Solidna zaliczka Jagiellonii Białystok