Lille zaczęło sezon od niespodziewanej porażki z Lorient 1:2. Obraniak, nazywany już przez francuskich komentatorów Polakiem, wyleczył drobny uraz, który wyeliminował go z ostatniego meczu sparingowego. Znalazł się w podstawowym składzie, jego szybkość i energia pchały drużynę do przodu, zwłaszcza na początku i pod koniec meczu, ale zabrakło bramek.
Jeszcze niedawno wydawało się, że lewoskrzydłowemu z polskim paszportem jest już z Lille bardzo nie po drodze. Zgłaszały się po niego inne kluby, najbardziej energicznie Nancy, wicelider po pierwszej kolejce (prowadzi Rennes, które wygrało 3:0 z Boulogne). Obraniak miał ochotę tam odejść, rozżalony że nikt w klubie nie proponuje mu podwyżki.
Wszystko wskazuje jednak na to, że w Lille zostanie. Prezes klubu zapowiedział, że nie puści już żadnego piłkarza, a zwłaszcza Obraniaka, bo po sprzedaniu do Lyonu Michela Bastosa klub mający ambicje corocznych występów w europejskich pucharach nie może się dalej osłabiać w ofensywie. W pierwszym meczu sezonu Obraniak pokazał, że na klub się nie gniewa. Potem ruszył w drogę na zgrupowanie reprezentacji Polski.
Bundesliga rozpoczęła się pod hasłem wielkiej zmiany: na potrzeby telewizji zmieniono terminarz każdej kolejki, tak by jak najwięcej spotkań można było transmitować. „Frankfurter Allgemeine Zeitung“ nazwał tę formułę kolejką salami, pociętą na wiele plasterków. Ale w hierarchii Bundesligi zmieniło się niewiele. Wolfsburg zaczął sezon tam, gdzie skończył poprzedni, na szczycie. Wygrał 16. z rzędu mecz na własnym stadionie, pokonując VfB Stuttgart w swoim stylu: szybką, agresywną grą.
Dlaczego miałoby być inaczej, skoro poza trenerem Felixem Magathem (zastąpił go Armin Veh) zostali wszyscy najważniejsi architekci mistrzostwa: Grafite, Edin Dżeko i Zvezdan Misimović.