Jeśli nie liczyć spotkań z amatorami z San Marino, reprezentacja Polski na siedem meczów w eliminacjach przegrała wszystkie na wyjeździe, a na własnym boisku wygrała tylko raz – rok temu z Czechami 2:1.
Wtedy piłkarze byli bohaterami, biletów na mecz nie było miesiąc wcześniej, a treningi oglądała setka dziennikarzy. Dzisiaj reprezentacją interesuje się tak mało osób, jak w nią wierzy. Stadion w Chorzowie wieczorem będzie wyglądał jak polska piłka roku 2009 – szaro, ponuro i beznadziejnie.
Kibice bojkotują PZPN, nie chcą płacić za drogie bilety, a piłkarze po sobotnim meczu w Pradze mimo porażki 0:2 doszukiwali się głównie pozytywów w swoim występie. Kapitan drużyny Mariusz Lewandowski niezbyt mądrze żartował, że Słoweńcy, dla których mecz Polska – Słowacja ma kluczowe znaczenie, powinni dodatkowo zmotywować Polaków. W atmosferze, jaką wokół piłki mamy dziś, nikt nie pamięta już słów, które piłkarz Szachtara Donieck powtarzał często: „Za pieniądze to gram na Ukrainie, zarabiam tyle, że dla reprezentacji mogę grać za darmo”. Wszyscy pamiętają tylko ten niefortunny żart.
Stefan Majewski zapowiedział dwie, trzy zmiany w składzie w porównaniu z meczem z Czechami. Na pewno zagra Jerzy Dudek i dla rezerwowego bramkarza Realu Madryt będzie to pierwsze spotkanie w reprezentacji od września 2006 r. Na środku obrony prawdopodobnie wystąpi piłkarz z polskiej drugiej ligi (nazywanej szumnie pierwszą), czyli Jarosław Bieniuk z Widzewa Łódź.
Wątpliwe, by Majewski jeszcze raz zaufał Piotrowi Polczakowi, który popełnił błędy przy obu bramkach w Pradze. Trener odesłał do reprezentacji młodzieżowej Kamila Grosickiego, jego miejsce w ataku zapewne zajmie kontuzjowany wcześniej Paweł Brożek. W środku pomocy powinniśmy zobaczyć Rogera zamiast Macieja Iwańskiego. Możliwa jest także zmiana pozycji Ludovica Obraniaka.