Droga Interu Mediolan z ostatniego na pierwsze miejsce w grupie F trwała trzy minuty. Piłkarze Jose Mourinho przegrywali z Dynamem w Kijowie 0:1 po golu Andrija Szewczenki i wydawali się pamiętać tylko o tym, co przed meczem powtarzał ich trener: „ta grupa jest tak dziwna, że nawet porażka nie wyeliminuje nas z walki o awans do następnej rundy“.
Grupa rzeczywiście jest dziwna, bo największą popularnością cieszą się tu remisy. W rozgrywanym wcześniej meczu w Kazaniu Barcelonie nie udał się rewanż na Rubinie i mecz zakończył się bez bramek. Zwycięzca spotkania Dynama z Interem przed ostatnimi dwiema kolejkami mógł więc ustawić się w uprzywilejowanej pozycji.
Gol Szewczenki padł po jedynym celnym strzale na bramkę mistrza Włoch. Dynamo prowadziło dość szczęśliwie, jednak bardzo długo.
Była 86. minuta, gdy Wesley Sneijder podał piłkę do Diego Milito, a ten wreszcie pokonał bramkarza Stanisława Bogusza. Prawdziwy dramat Ukraińców rozegrał się jednak trzy minuty później. Bogusz przepuścił piłkę pod ramieniem, obronił jeszcze dobitkę Samuela Eto’o, ale od Sneijdera był już wolniejszy i nie udało się utrzymać nawet remisu.
Blisko szczęścia był też Liverpool, który jechał do Lyonu po to, by wygrać na przekór złym czasom. Rafael Benitez łatał dziury w składzie towarem średniej jakości, jednak to jego drużyna pierwsza strzeliła gola.