Słońce nad Stamford Bridge w tym sezonie świeci tylko dla jednej drużyny. Chelsea przed własną publicznością wygrała wszystkie mecze.
W niedzielne popołudnie tradycję podtrzymał John Terry. Frank Lampard dośrodkował z rzutu wolnego, a Terry uderzył piłkę głową. Stadion na chwilę wstrzymał oddech, a po chwili wstrząsnął nim wybuch radości. Piłka wpadła w prawy róg bramki Edwina van der Sara, kibice Chelsea padli sobie w ramiona, a kilkanaście minut później świętowali zwycięstwo.
Zawodnicy Aleksa Fergusona nie mieli już nic do stracenia, rzucili się do ataku. Na trybunach trwała prawdziwa wojna na doping: kto głośniej, więcej i w bardziej urozmaicony sposób. Kibice Chelsea każde nieudane zagranie komentowali szyderczym uśmiechem, drwinami czy przekleństwami pod adresem przeciwników, ale najczęściej po prostu głośnym buczeniem. Fani United nie zamierzali się poddawać, w odpowiedzi intonowali „Campieone”, przypominając kto jest mistrzem Anglii i wspierając do końca swoich piłkarzy, który znów przegrał z rywalem z wielkiej czwórki. Dwa tygodnie temu nie poradził sobie z Liverpoolem, teraz nie potrafił odebrać punktów rozpędzającej się z każdym tygodniem Chelsea. Carlo Ancelotti stworzył najlepszy zespół od czasów Jose Mourinho.
Drogba, Lampard, Anelka, Essien, Terry. Trudno powiedzieć, kogo na Stamford kochają najbardziej. Kibice Chelsea wielbią wszystkich swoich piłkarzy. Koszulki z ich nazwiskami rozchodzą się jak świeże bułeczki. Przy „Murze Chwały” każdy może sobie zrobić zdjęcie z namalowanymi na ścianie idolami według uznania: na stojąco lub na siedząco, z całą drużyną albo stojąc w murze z obrońcami.
Puby w okolicach stadionu tętniły życiem już kilka godzin przed meczem. Tu zbliżającym się widowiskiem emocjonują się całe rodziny ubrane w szaliki i niebieskie koszulki z logo Samsunga, sponsora strategicznego londyńskiego klubu. W barze Morrison, do którego wstęp mają tylko kibice Chelsea, nikt nie dopuszczał myśli, że ich zespół może przegrać. Mieli jeszcze jedno życzenie: by znienawidzony przez nich Wayne Rooney dostał czerwoną kartkę.