Smudzie nigdzie się nie spieszy, wszystko robi, jak mówi – „na spokoju”. Pierwszy obóz w Grodzisku Wielkopolskim zaczął się od wielkiego chaosu, z którego dzień po dniu wyłaniał się obraz nowej drużyny. Operacja przeprowadzana jest na żywym organizmie, lekarz przyjechał bez instrukcji, obejrzał pacjenta i dopiero wtedy zdecydował o sposobie leczenia.
– Kiedy możecie rozmawiać z piłkarzami? Kiedy tylko macie ochotę – stwierdził trener, wchodząc w poniedziałek do hotelu. Drugiego dnia było już wiadomo, że na spotkania z mediami jest jeden termin – codziennie o godzinie 14. Do dziennikarzy przychodził też Smuda i zawsze wychodził jako ostatni. Przekonywał do siebie, zapraszając do stolika. – U mnie tak wyglądają konferencje prasowe, będziemy gadać po półtorej godziny, to będziecie widzieć, jak ja widzę tę drużynę. Będzie show, nie będziecie się nudzić – powtarzał, dodając pod nosem, że takie traktowanie mediów to jest „international level”.
[srodtytul]Budowanie dyscypliny[/srodtytul]
Wkrótce pojawi się nowy rzecznik prasowy – Hubert Małowiejski. Analityk Lecha Poznań był wcześniej asystentem Smudy, gdy ten prowadził Omonię Nikozja, zna siedem języków obcych, a poza kontaktami z mediami miałby zająć się rozpracowaniem wszystkich rywali, z którymi grać będzie reprezentacja Polski. Wczoraj uzgadniał warunki swojego kontraktu z Grzegorzem Latą, który przyjechał do Grodziska Wielkopolskiego.
Smuda zrobił wszystko, żeby zacząć swoją kadencję z przytupem. Spóźnił się na zgrupowanie, bo namawiał w Bremie Sebastiana Boensicha do gry dla Polski. – Niemcy mogą sobie teraz gadać, co chcą, a ja wiem swoje. Powiedziałem Sebastianowi, że idę umyć ręce i kiedy wrócę, chcę usłyszeć, jaką podjął decyzję. Wróciłem, a on uścisnął mi dłoń i zapewnił, że jest takim mężczyzną, że jak coś powie, to tak się stanie. Sebastian będzie grał dla Polski – mówi Smuda „Rz”.