Barcelonie nie udało się obronić Pucharu Europy (w półfinale Ligi Mistrzów odpadła po starciu z Interem), nie obroni też Pucharu Króla (w finale zagrają Sevilla z Atletico), więc wszystkie siły rzuciła do obrony mistrzostwa Hiszpanii. Jest teraz, na jedną kolejkę przed końcem wyścigu z Realem, o krok od wyznaczonego celu. Ma nad drużyną z Madrytu punkt przewagi i mecz u siebie z zagrożonym spadkiem Valladolid. Real zagra na wyjeździe z rozpaczliwie walczącą o utrzymanie się w lidze Malagą.
Z całym szacunkiem dla madryckiego klubu, sprawa wydaje się przesądzona. Barcelona meczu z Valladolid nie ma prawa przegrać. Do już wyśrubowanego ligowego rekordu punktowego (96) dołoży pewnie kolejne trzy, a Lionel Messi postara się przy okazji dorzucić coś jeszcze do swojego imponującego (32) dorobku bramkowego. Wypełniony po brzegi Camp Nou dostanie to, czego chciał, a trener Josep Guardiola znowu noszony będzie na rękach kibiców Barcy. Inne rozstrzygnięcie nie mieści się w głowie.
Real robił, co mógł. Gonzalo Higuain i Cristiano Ronaldo systematycznie dostarczali mu po parę bramek, Manuel Pellegrini nie nadużył powierzonego mu zaufania, prowadził drużynę tak, jak umiał. To dobry trener. Real deptał po piętach Barcelonie, naciskał ją, nie odpuszczał, ale... przegrał z nią w sezonie dwukrotnie – na Camp Nou i u siebie, na Santiago Bernabeu. Poległ w najważniejszych bitwach.
Inter Mediolan ma nad Romą nie jeden, ale dwa punkty przewagi. Powinien mieć ich więcej, ale był taki czas w rozgrywkach, kiedy za bardzo zwolnił, a Roma akurat wtedy przebijała się w górę tabeli. Przestał się liczyć Milan, a jeszcze przedtem czwarty z wielkich Serie A – Juventus. Jose Mourinho jest głęboko przekonany o wyższości swojego Interu nad Romą, podobnie jak – swojej myśli szkoleniowej nad myślą szkoleniową trenera Romy Claudio Ranierego. Mourinho ma już na rozkładzie Guardiolę, a teraz chce dokopać Ranieremu, którego kiedyś zastąpił w Chelsea. Dopiero co wygrał z nim w finale Pucharu Włoch (1: 0). Mistrzostwo natomiast to naprawdę prosta sprawa. Wystarczy pokonać na wyjeździe zdegradowaną wcześniej, pozbawioną zupełnie motywacji i chęci do gry Sienę. Roma też ma wyjazd – do Werony, na spotkanie z Chievo. Wiele wskazuje na to, że w roli zdobywców tytułu do domu wracać będą chłopcy Jose Mourinho.
A potem szykować się będą w podróż do Madrytu – na finał Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium.