Finlandia ma od kilku lat reprezentację na poziomie zbliżonym do polskiej i chociaż to my braliśmy udział w mundialach i mistrzostwach Europy, a Finowie nie, w meczach między sobą wychodzimy mniej więcej na remis.
W Kielcach ten stan został potwierdzony.
Stuart Baxter, angielsko-szkocki trener Finów z mało znaczącym epizodem gry w San Diego Sockers akurat wtedy, kiedy mistrzem był tam Kazimierz Deyna, szuka zawodników, którzy mogliby pójść w ślady 39-letniego Jariego Litmanena.
Franciszek Smuda, kolega Deyny z Legii (mieli nawet tego samego menedżera, który pozbawił ich znacznej części oszczędności), też szuka. Dlatego w każdym kolejnym meczu będzie sprawdzał nowych zawodników, aż wreszcie osiągnie stan na tyle zadowalający, aby na rozpoczęcie Euro, 8 czerwca 2012 roku, na Stadionie Narodowym w Warszawie usiąść na ławce rezerwowych ze względnym spokojem.
Dopóki będzie sprawdzał, nie ma co liczyć na grę przypominającą Barcelonę lub efektowne zwycięstwa. To musi być mozolna praca, w czasie której będą się wykruszać kolejni zawodnicy, tworzyć nowe formacje, zmieniać wyjściowa jedenastka. Wątpliwe, aby w najbliższych miesiącach samopoczucie kibiców radykalnie się poprawiło. Smuda sieje na polu niebędącym wprawdzie ugorem (co sugerował Leo Beenhakker), ale wymagającym długotrwałej kultywacji.