Reklama
Rozwiń
Reklama

Senny mecz, pech Jana Muchy, który nie obronił strzału w ostatniej minucie

Były bramkarz Legii Warszawa, a wkrótce Evertonu, wpuścił gola w ostatniej minucie

Aktualizacja: 16.06.2010 01:54 Publikacja: 16.06.2010 01:29

Bramkarz Jan Mucha

Bramkarz Jan Mucha

Foto: AFP

– To nasza sportowa tragedia. Muszę się teraz nauczyć żyć z tym, co wydarzyło się w końcówce meczu – mówił trener Vladimir Weiss.

Słowacy byli lepsi, przeważali niemal przez całe spotkanie, ale wystarczyła chwila nieuwagi, by wszystko zaprzepaścić. Winston Reid do dośrodkowania w pole karne wyskoczył najwyżej, a Jan Mucha nie miał już czasu, żeby zainterweniować. Zanim piłka wpadła do siatki, odbiła się jeszcze od słupka.

[wyimek][srodtytul]1:1 (0:0)[/srodtytul] Nowa Zelandia - Słowacja[/wyimek]

Mecz był dość senny, jednak stawka wysoka. Po remisie w poniedziałkowym meczu Włochów z Paragwajem zwycięzca tego spotkania zostawał liderem grupy.

Słowacy często dochodzili pod bramkę przeciwnika, ale seryjnie marnowali dobre okazje. Z 13 strzałów na bramkę Marka Pastona tylko trzy były celne. Ten, który dał prowadzenie – Roberta Vittka w 50. minucie – oddany został ze spalonego. To pierwszy błąd sędziego na tym turnieju, który zadecydował o wyniku meczu.

Reklama
Reklama

Słowacy powinni prowadzić 2:0, jednak kolejny strzał Vittka zablokował Reid wybijając piłkę z linii pola karnego. Później ten sam piłkarz doprowadził do wyrównania. Piłkarze z Nowej Zelandii aktywni w ataku byli tylko przez pierwszy kwadrans, później nastawili się na grę z kontrataku.

Na bramkę Muchy strzelali osiem razy, ale tylko dwa razy celnie. Bramkarz uratował Słowaków po uderzeniu Shanego Smeltza w pierwszej połowie, kiedy obronił strzał z bliskiej odległości.

Zawiódł gwiazdor słowackiego zespołu Marek Hamsik, piłkarz Napoli.

Słowacja wygrała grupę eliminacyjną z Polską pieczętując awans pamiętnym meczem na śniegu w Chorzowie. W następnym spotkaniu zmierzy się z Paragwajem, Nowa Zelandia – z Włochami.

[i]—Michał Kołodziejczyk z Port Elizabeth[/i]

[ramka][srodtytul]GRUPA F [/srodtytul]

Reklama
Reklama

[b]Bramki[/b] - dla Nowej Zelandii: W. Reid (90+3); dla Słowacji: R. Vittek (50).

[b]Żółte kartki:[/b] T. Lochhead, W. Reid (Nowa Zelandia); Z. Strba (Słowacja).

[b]Sędziował[/b] Jerome Damon (RPA).

[b]Widzów[/b] 23 871.

[b]Nowa Zelandia:[/b] Paston - Reid, Nelsen, Vicelich (78, Christie), Smith - Bertos, Elliot, Lochhead - Fallon, Smeltz, Killen (72, Wood).

[b]Słowacja:[/b] Mucha - Zabavnik, Durica, Skrtel, Cech - Strba - Weiss (90+1, Kucka), Sestak (81, Holosko), Hamsik - Vittek (84, Stoch), Jendrisek.[/ramka]

– To nasza sportowa tragedia. Muszę się teraz nauczyć żyć z tym, co wydarzyło się w końcówce meczu – mówił trener Vladimir Weiss.

Słowacy byli lepsi, przeważali niemal przez całe spotkanie, ale wystarczyła chwila nieuwagi, by wszystko zaprzepaścić. Winston Reid do dośrodkowania w pole karne wyskoczył najwyżej, a Jan Mucha nie miał już czasu, żeby zainterweniować. Zanim piłka wpadła do siatki, odbiła się jeszcze od słupka.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Reklama
Piłka nożna
Prezydent USA grozi palcem. Dlaczego Donald Trump chce odebrać mundial Bostonowi?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Piłka nożna
Europa ma pierwszego uczestnika mundialu 2026. Anglicy straszą rywali
Piłka nożna
Z kim Polska może zagrać w barażach o mundial 2026? Scenariusze walki o awans
Piłka nożna
Republika Zielonego Przylądka zadebiutuje na mundialu. Rekiny płyną do Ameryki
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Piłka nożna
Kto za Slisza i Wiśniewskiego w meczu z Holandią? Problem Jana Urbana
Materiał Promocyjny
Transformacja energetyczna: Były pytania, czas na odpowiedzi
Reklama
Reklama