Pokonanie mistrza Azerbejdżanu na jego boisku i bez straty bramki to więcej niż połowa sukcesu. Trudno sobie wyobrazić, że w rewanżu goście rzucą się do ataku, bo prowadząc otwartą grę, mogą więcej stracić, niż zyskać.
Mistrzowie Polski znaleźli się w komfortowej sytuacji, wystarczy, że będą pilnowali przewagi wypracowanej w Baku, a znajdą się w trzeciej rundzie. Ale taki scenariusz nie wchodzi w rachubę. Nie w Poznaniu, gdzie ludzie przychodzą popatrzeć na zwycięstwa. Wszystkie bilety (13,5 tys., budowa na stadionie jeszcze trwa) zostały już wyprzedane.
Jeśli Lech awansuje do Ligi Mistrzów (a musi, oprócz Interu, pokonać jeszcze dwóch przeciwników), można się będzie spodziewać kompletów, czyli prawie 45 tysięcy kibiców na każdym meczu. Jednak do Ligi Mistrzów jeszcze daleka droga.
Dziś Lech wystąpi bez Tomasza Bandrowskiego, który doznał poważnej kontuzji więzadeł kolana i może ją leczyć nawet przez miesiąc. W kontekście dzisiejszego meczu nieobecność Bandrowskiego może nie być odczuwalna, jednak w spotkaniach z silniejszymi przeciwnikami to będzie problem.
A to nie koniec kłopotów. Obrońca Manuel Arboleda, który z powodu urazu nie wystąpił w Baku, nie wrócił jeszcze do pełnej sprawności i od lekarza będzie zależało, czy zagra.