Wisła miała przeciwnika na poziomie polskiej ligi okręgowej. Piłkarze z litewskich Szawli pierwszy mecz przegrali 0:2 i na rewanż do Nowej Huty (stadion Wisły jeszcze się buduje) jechali bez złudzeń.
Piłkarze Wisły nie męczyli się więc, nie forsowali tempa, czekali raczej na to, aż goście sami popełnią jakiś błąd. Okazja nadarzyła się szybko i niespodziewanie. W 16. minucie, na środku boiska, najważniejszy zawodnik FC Siauliai i jego kapitan Tomas Kanczelskis sfaulował Łukasza Gargułę w stylu kung-fu, niemal jak Nigel de Jong Xabiego Alonso w finale mistrzostw świata. Portugalski sędzia pokazał czerwoną kartkę. Szawle w dziesiątkę nie miały szans.
Pierwszego gola Litwini stracili już siedem minut po zejściu Kanczelskisa. Akcję rozpoczął prawym skrzydłem Rafał Boguski, podał na lewe, Garguła przeskoczył nad piłką, myląc obrońców, dzięki czemu Piotr Brożek mógł bez problemów trafić do bramki. Drugi gol, w 47. minucie, przypomniał stare dobre wiślackie czasy. Paweł Brożek podał do Macieja Żurawskiego, ten wbiegł w pole karne, zwodami sprowadził na ziemię obrońcę i bramkarza, po czym kopnął piłkę do siatki. To był 23. gol Żurawskiego dla Wisły w europejskich pucharach. Kibice przypomnieli więc stare hasło: „Żuraw – władca muraw”.
Trzeciego gola zdobył Junior Diaz, przedłużając podanie Erika Cikosa. Czwartego Paweł Brożek, kończąc akcję Radosława Sobolewskiego. Piąta bramka, już w doliczonym czasie, padła po znakomitym podaniu Żurawskiego do Boguskiego.
Wisła zagrała skuteczniej niż przed tygodniem. W dwumeczu wbiła Litwinom siedem goli, nie straciła żadnego i powinna też poradzić sobie z następnym przeciwnikiem, Karabachem Agdam z Azerbejdżanu. Pierwszy mecz 29 lipca w Krakowie, rewanż 5 sierpnia w Baku.