Korespondencja z Legnicy
Eugen Polanski stanął w drzwiach hotelu Qubus w Legnicy ubrany w koszulkę, na której dwie modelki pokazują wyciągnięty środkowy palec. Dla tych, którzy nie rozumieją międzynarodowego gestu, pod zdjęciem był też angielski napis tłumaczący intencje modelek.
Polanski był spięty, przyznał, że wie o chłodnym przyjęciu przez kibiców powołania go do reprezentacji, ale obrał taktykę zaprzeczania. Nie mówił w wywiadach, że nie chce grać dla Polski. Z kolegami z drużyny nie musi się spotykać, by im coś wyjaśniać. Oni już wiedzą, że to wszystko kłamstwa, wymysł mediów. Piłkarz Mainz po polsku mówi dobrze, ma śląski akcent. To, jak przekona do siebie fanów, określa jednym zdaniem: „Chcem lotać, biegoć i pomogoć drużyna„.
Środowym meczem z Gruzją kadra zaczyna ostatni sezon przed mistrzostwami Europy. Na dziesięć miesięcy przed meczem otwarcia turnieju w reprezentacji debiutuje zawodnik, który, jak mówi trener – jest szykowany na pierwszy skład. Powołanie dla Polanskiego to może być początek czkawki, na jaką nieświadomie skazuje się Franciszek Smuda.
Chłodno myślą o tym nie tylko kibice, piłkarze w prywatnych rozmowach też nie są zachwyceni pomysłem selekcjonera. Wszystko rozbija się o wypowiedzi piłkarza sprzed roku, kiedy nie wyobrażał sobie gry dla Polski, mówił, że kibicuje Niemcom i tylko dla nich może grać. Smuda powinien wiedzieć, że nie można ryzykować popsucia dobrej atmosfery w drużynie takiej jak jego, gdy talentów brakuje i duch liczy się jeszcze bardziej. Co ciekawe, na przyjazd Polanskiego bez entuzjazmu czekali nawet piłkarze, którzy nie tak dawno byli w takiej samej sytuacji, jak teraz zawodnik Mainz.