Korespondencja z Wiesbaden
Franciszek Smuda prowadził drużynę w 26 meczach, sprawdził dziewięciu bramkarzy. Sebastian Przyrowski, Mariusz Pawełek i Sebastian Małkowski odpadli po jednej, góra dwóch próbach, w których dostali szansę tylko dlatego, że inni byli kontuzjowani albo mecz odbywał się w nieoficjalnym terminie. Pozostała szóstka walczyła o pozycję numer jeden.
Smudzie zmieniały się gusta. Tuż po odebraniu selekcjonerskiej buławy stwierdził, że najlepszym polskim bramkarzem jest Tomasz Kuszczak. Rezerwowy Manchesteru United nie był poważany przez Leo Beenhakkera, według którego nie potrafił się pogodzić z rolą rezerwowego także w reprezentacji i jego podstawowym zajęciem podczas zgrupowań było psucie atmosfery. Kuszczak u Smudy dostał szansę i grał aż do meczu z Hiszpanią, przegranego 0:6, po którym nikt się już do niego nie odezwał.
– Trener Smuda powiedział mi, że muszę grać w klubie. Alex Ferguson jednak na mnie nie stawiał i w kadrze pojawili się inni – opowiada Kuszczak, który wierzył, że po zakończeniu kariery przez Edwina van der Sara będzie pierwszym bramkarzem w Manchesterze, co da mu także miejsce w reprezentacji. Van der Sar skończył karierę, na Old Trafford trafili jednak David de Gea i Anders Lindegaard. Kuszczak chciał odejść, miał propozycje z kilku klubów, ale MU chciał za niego za dużo pieniędzy. Bramkarz zapowiada, że zimą zmieni klub i będzie walczył o kadrę, ale może być już za późno.
Miejsce uciekło
Mecz z Koreą Południową był czwartym za kadencji Smudy dla Łukasza Fabiańskiego, który mógł się poczuć bramkarzem nr 1 reprezentacji tylko raz – przed spotkaniem z Wybrzeżem Kości Słoniowej rok temu. Później na jednym z treningów przytrafiła mu się kontuzja i miejsce w kadrze uciekło, tak samo jak w Arsenalu.