Reklama
Rozwiń

Kto numerem jeden w polskiej bramce?

Bramkarze reprezentacji – Wojciech Szczęsny i armia rezerwowych

Aktualizacja: 11.10.2011 22:15 Publikacja: 11.10.2011 22:11

Korespondencja z Wiesbaden

Franciszek Smuda prowadził drużynę w 26 meczach, sprawdził dziewięciu bramkarzy. Sebastian Przyrowski, Mariusz Pawełek i Sebastian Małkowski odpadli po jednej, góra dwóch próbach, w których dostali szansę tylko dlatego, że inni byli kontuzjowani albo mecz odbywał się w nieoficjalnym terminie. Pozostała szóstka walczyła o pozycję numer jeden.

Smudzie zmieniały się gusta. Tuż po odebraniu selekcjonerskiej buławy stwierdził, że najlepszym polskim bramkarzem jest Tomasz Kuszczak. Rezerwowy Manchesteru United nie był poważany przez Leo Beenhakkera, według którego nie potrafił się pogodzić z rolą rezerwowego także w reprezentacji i jego podstawowym zajęciem podczas zgrupowań było psucie atmosfery. Kuszczak u Smudy dostał szansę i grał aż do meczu z Hiszpanią, przegranego 0:6, po którym nikt się już do niego nie odezwał.

– Trener Smuda powiedział mi, że muszę grać w klubie. Alex Ferguson jednak na mnie nie stawiał i w kadrze pojawili się inni – opowiada Kuszczak, który wierzył, że po zakończeniu kariery przez Edwina van der Sara będzie pierwszym bramkarzem w Manchesterze, co da mu także miejsce w reprezentacji. Van der Sar skończył karierę, na Old Trafford trafili jednak David de Gea i Anders Lindegaard. Kuszczak chciał odejść, miał propozycje z kilku klubów, ale MU chciał za niego za dużo pieniędzy. Bramkarz zapowiada, że zimą zmieni klub i będzie walczył o kadrę, ale może być już za późno.

Miejsce uciekło

Mecz z Koreą Południową był czwartym za kadencji Smudy dla Łukasza Fabiańskiego, który mógł się poczuć bramkarzem nr 1 reprezentacji tylko raz – przed spotkaniem z Wybrzeżem Kości Słoniowej rok temu. Później na jednym z treningów przytrafiła mu się kontuzja i miejsce w kadrze uciekło, tak samo jak w Arsenalu.

– Wywalczyłem sobie wszystko, co chciałem, a później straciłem nie przez gorszą formę, ale przez kłopoty ze zdrowiem. Jeśli moja sytuacja w Arsenalu się nie zmieni, w styczniu pomyślę o zmianie klubu. Chcę być w kadrze na Euro, nie poddałem się w walce o pierwszą jedenastkę – mówił Fabiański na zgrupowaniu w Bad Homburg.

Wiosną 2010 r. w kadrze zadebiutował Przemysław Tytoń, który bronił w Rodzie Kerkradzie, ale w Polsce był anonimem. To ulubieniec trenera bramkarzy reprezentacji Jacka Kazimierskiego. Tytoń u Smudy zagrał pięć razy i miejsca w kadrze na Euro mógł być pewny, zwłaszcza gdy przeszedł do PSV Eindhoven i częściej grał, niż był rezerwowym.

Niestety, kilka tygodni temu w spotkaniu z Ajaksem Amsterdam został kopnięty w głowę przez kolegę z drużyny. Stracił przytomność, były poważne obawy, ale skończyło się na wstrząśnieniu mózgu. Jednak według przepisów FIFA Tytoń będzie mógł wrócić na boisko dopiero w styczniu, mimo że już zgłasza chęć treningów.

Od wypadku Petra Cecha, który w meczu Premiership doznał urazu czaszki, FIFA zastanawia się nad wprowadzeniem kasków dla bramkarzy, o żadnych ustępstwach w sprawie szybszego powrotu do gry nie ma nawet co dyskutować.

Trzy razy w reprezentacji Smudy wystąpił Grzegorz Sandomierski, jednak nawet w wyśmienitej formie nie znajduje on uznania w oczach Kazimierskiego. Nie zagrał nawet wówczas, gdy na mecz reprezentacji przyjechali wysłannicy Celticu Glasgow i miał się pojawić na boisku w drugiej połowie. Sandomierski przeszedł z Jagiellonii Białystok do drużyny mistrza Belgii KRC Genk i usiadł na ławce rezerwowych.

Teraz numerem jeden u Smudy jest Wojciech Szczęsny. To on wszedł do bramki Arsenalu, gdy kontuzjowany był Fabiański. Zastąpił go także w kadrze. Zachwycają się nim w Anglii, ktoś rozsiewa plotki o Barcelonie.

– Nie ma kompleksów, jest jednym z liderów drużyny. Ma poukładane w głowie, to gwiazda, ale mocno stąpająca po ziemi – mówi Smuda.

Szczęsny ma 21 lat i w reprezentacji zagrał tylko sześć meczów – niemal we wszystkich bronił skutecznie i szczęśliwie, pokazując, że nie boi się presji. Reprezentacja Polski może mieć jednak problem, gdy młodego polskiego bramkarza przygniecie presja Euro albo – odpukać – jak w meczu z Barceloną złamie palec. Nie ma w drużynie nikogo, kto bez rozgrzewki wejdzie na boisko i zagwarantuje wysoki poziom.

Warto się pogodzić

Pewne miejsce w Fiorentinie i dobre noty za grę we włoskiej lidze ma niezmiennie Artur Boruc. Jeszcze kilka miesięcy temu Szczęsny, pytany, kto jest najlepszym polskim bramkarzem, natychmiast odpowiadał: Boruc.

Bramkarz Fiorentiny zagrał w drużynie Smudy przeciwko Ukrainie i USA. Selekcjoner mówił, że Boruc schudł, wygląda jak model i zmienił mu się charakter. Wracając z Ameryki, bramkarz pił jednak wino w samolocie i karnie został wyrzucony z kadry.

Później była jeszcze wymiana uprzejmości na łamach prasy. Teraz może wrócić pytanie, czy nie warto się pogodzić.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku